Bohaterka mojego wywiadu kocha naturę i tworzy z materiału, który posłuży nam na całe życie, a przy tym jest biodegradowalny. Chciała tworzyć i pracować na własnych zasadach, bo przecież w życiu tak ważne jest, by spróbować robić to, co w duszy gra. Próbuje z całych sił i jest na bardzo dobrej drodze, bo marka Lelen, tworząca wyjątkowe ubrania i akcesoria z lnu zyskuje coraz większe rzesze fanów. Oglądając kolekcje Izabeli mogę stwierdzić, iż projektuje jedne z piękniejszych sukienek lnianych jakie widziałam. Bardzo podoba mi się fakt, iż poświęca dużo uwagi prozdrowotnym właściwościom lnu, o czym wielu z nas zapomniało. Jak sama Izabela twierdzi, len może być terapeutyczny, zarówno dla ciała jak i ducha.
Poznajcie Izabelę Szukalską, która stworzyła markę Lelen dokładnie tak jak powinno się tworzyć – w zgodzie ze sobą i w zgodzie z naturą.
Izabela Szukalska
Diana Dyba: Na początek wyjaśnijmy znaczenie nazwy Twojej marki. Kim jest majestatyczna postać Lelenia? Jak odzwierciedla DNA Twojej marki?
Izabela Szukalska: Nazwa Lelen pochodzi od postaci mitycznego, słowiańskiego Lelenia. W podaniach przedstawiany jako opiekuńczy duch lasu ze świetlistym krzyżem w porożu, wierzono, że pomaga zbłąkanym wędrowcom. W tradycji ludowej poroże przystrajano kwiatami i damskimi szatami. Ponieważ len nierozerwalnie kojarzy się z naturą, przy czym obie nazwy fonetycznie współgrają, wybór był dla mnie jasny. Nie jest to łatwa nazwa, nie brzmi fancy ani nowocześnie. Ale prowadzi myśli ku naturze, a na tym skojarzeniu bardzo mi zależało.
Diana: Materiałem, który gra u Ciebie pierwsze skrzypce jest len, opowiedz nam więcej o tym materiale, dlaczego właśnie len jest Ci tak bliski?
Izabela: Pomijając cudowne właściwości prozdrowotne lnu, najważniejszą cechą dla mnie jest to, że jest naturalny i biodegradowalny. Jest bardzo wytrzymały, przepięknie się starzeje. Sukienka z lnu może Ci posłużyć całe życie, naprawdę. A jak już stwierdzisz, że nie będziesz jej nosić, możesz ją przerobić na ściereczki, woreczki i nadal używać.
Te skrawki, które wyrzucisz po prostu rozłożą się, nie czyniąc szkód w środowisku. Czy to nie wspaniałe? Zwłaszcza dziś, gdy stoimy w obliczu katastrofy klimatycznej, to coś bardzo ważnego.
Diana: Co było najtrudniejsze dla Ciebie na drodze do stworzenia własnej marki? I jak udało Ci się podjąć ostatecznie decyzję, by postawić na siebie i własną firmę?
Izabela:
Najtrudniejsze jest zawsze wyjście ze strefy komfortu. Porzucenie myśli, że praca etatowa jest jedyną opcją.
Zrezygnowanie z regularnie wpływającej na konto pensji na rzecz wyboistej drogi z niepewnym dochodem. Jednak potrzeba tworzenia własnej przestrzeni wygrała Nie bez znaczenia jest tu również postawa mojego męża, który wspiera mnie na każdym kroku. Zupełnie nie ma problemu z tym, że często całe dnie spędzam poza domem, że nie mam czasu gotować przysłowiowych obiadków. A to wcale nie jest oczywista i powszechna postawa.
Diana: Porozmawiajmy o produkcji, gdyż przywiązujesz ogromną wagę do tego skąd pochodzą materiały, kto projektuje produkty i kto je szyje – opowiedz proszę o ludziach z którymi współpracujesz.
Izabela: Szyjemy wyłącznie z materiałów produkcji europejskiej. Zawsze pytamy dostawców o certyfikaty.
Pomysł na nową rzecz wychodzi ode mnie. Konsultuję wizję z konstruktorką, która ma wieloletnie doświadczenie w pracy z lnem. Razem modyfikujemy projekt, jeśli jest taka potrzeba lub okaże się, że fantazja mnie poniosła Po opracowaniu konstrukcji odszywamy prototyp i znowu sprawdzamy, czy projekt jest dobry, czy wejdzie do kolekcji w pierwotnym kształcie, czy wprowadzamy poprawki i jakie. Szycie oddałam w zdolne, doświadczone ręce, ale każdą rzecz przygotowuję do wysyłki osobiście. Prasuję, dezynfekuję parą w wysokiej temperaturze (bardzo ważne w dzisiejszych realiach), pakuję. Własnoręcznie piszę imienne liściki z podziękowaniem za zakupy i pozdrowieniem ze Szczecina
Pakujemy minimalistycznie, ale z sercem. I to się chyba czuje, bo dostajemy wiele miłych wiadomości od zadowolonych klientek.
Diana: Jako specjalistka od lnu opowiedz proszę o najważniejszych właściwościach tej tkaniny?
Izabela: O lnie można długo opowiadać. Do najważniejszych jego właściwości oczywiście należy przewiewność, antyalergiczność, antystatyczność, odporność na grzyby i pleśnie. Len jest wysoce higroskopijny, ma właściwości termoregulacyjne. Nie upocisz się w lnie, ponieważ szybko wchłonie i odparuje wilgoć. Zimą natomiast przyjemnie ogrzeje ciało, co dla wielu jest zaskoczeniem. W ogóle ciekawe jest to, jak bardzo oddaliliśmy się od natury, jak bardzo obce nam są te oczywiste kiedyś kwestie.
Warto wrócić do korzeni, warto docenić naturalne tkaniny.
Staram się dużo pisać o właściwościach lnu, bo według mnie tak samo ważne jak piękno zakupionej sukienki jest to, jakie korzyści z jej noszenia czerpie nasze ciało. Nie waham się nazwać lnianej odzieży terapeutyczną. Dla ciała i dla ducha.
Diana: Poza ubraniami dostaniemy u Ciebie także pościel lnianą oraz lniane ręczniki – jakie są główne różnice pomiędzy wyborem lnianych produktów, a bawełnianych?
Izabela: Lnianych ręczników jest mało, ponieważ ta tkanina dopiero wraca do łask po wieloletnim niebycie w świadomości konsumentów. Jest też znacznie trudniejsza w obróbce niż bawełna. Len to roślina łykowata, proces obróbki jest bardzo długotrwały.
Natomiast jego przewaga nad bawełną jest ogromna. Len (roślina) nie lubi chemii, nie będzie rosnąć, jak bawełna, w gruncie skażonym pestycydami. Tkanina zatem jest czysta i bezpieczna dla skóry.
Lniany ręcznik bardzo dobrze chłonie wilgoć, szybko ją odparowuje. Jest odporny na grzyby i pleśnie. Masaż lnianym ręcznikiem poprawia kondycję skóry. Len ma działanie antyseptyczne, wpływa na szybsze gojenie się zmian skórnych. Czy wiesz, że dawniej wykorzystywano tę tkaninę do bandażowania ran i owrzodzeń? Lecznicze działanie lnu jest udowodnione, tylko my chwilowo zapomnieliśmy o tym niezwykłym, magicznym surowcu.
Jestem gorącą orędowniczką powrotu do lnianych ręczników, pościeli, a nawet bielizny osobistej. Dlaczego najdelikatniejsze miejsca naszego ciała dusimy w poliestrowych majtkach, dopływ powietrza odcinając dodatkowo sztucznie bielonymi wkładkami? Dlaczego potem dziwimy się, że zdarzają nam się nawracające infekcje intymne? Dlaczego leczymy je kolejną chemią, zamiast po prostu zwrócić się ku naturze? Zdecydowanie nie doceniamy dobrodziejstw dopływu powietrza.
Diana: Co najbardziej lubisz w pracy dla siebie, w tworzeniu własnej marki?
Izabela:
Najważniejszym aspektem pracy na swoim jest dla mnie poczucie sprawczości. Wiem, że niemal wszystko zależy ode mnie.
Na wszystko, poza przypadkami losowymi, mam wpływ. Mam przywilej odmówienia komuś, kto próbuje mnie osaczać, wyciskać jak cytrynę. W pracy etatowej nie ma na to szans.
Ogromną przyjemność sprawia mi praca podczas sesji fotograficznych. Całe to twórcze zamieszanie podczas poszukiwania lokalizacji, ciekawych miejsc, a później podczas stylizacji, wizażu, dobierania kolorów, dodatków. Bardzo dbam o atmosferę na planie. Nie akceptuję fochów, dąsania się, nie tylko u innych, sama również od jakiegoś czasu praktykuję „nieobrażalskość”
Współpracuję tylko z osobami, które grają na tych samych rejestrach co ja. To daje cudne efekty, ogromną satysfakcję i piękne znajomości. To czyni tę pracę naprawdę wartościową.
Diana: A co jest najbardziej wymagającą kwestią dla Ciebie posiadania własnego biznesu i budowania marki?
Izabela: Najtrudniejsze na drodze ku niezależności są moim zdaniem polskie realia. Jeden z najwyższych w Europie ZUS-ów, opresyjnie nastawiona skarbówka (kompletnie nie rozumiem instytucji „czynnego żalu”, co to za absurd?), fatalne regulacje dotyczące kas fiskalnych, ogromne koszty zatrudnienia. Ciągle zmieniające się prawo, szerokie pole interpretacji rozmaitych przepisów. To wszystko sprawia, że często więcej energii musimy poświęcać na pokonywanie przeszkód niż budowanie marki. Natomiast samo budowanie i rozwijanie własnego konceptu jest fascynującą przygodą.
Diana: Jaki jest wyróżnik Twojej marki – Twoje „ zrób to po swojemu”? : )
Izabela: Wyróżnia nas szacunek do materiału. Tak, szacunek. Nasze sukienki są szyte w kameralnej pracowni, z niezwykłą starannością. Pozostałości, ścinków materiału nie wyrzucamy bezmyślnie do kosza. Z większych kawałków szyjemy drobne akcesoria. Część z nich trafia do instytucji opiekuńczych, gdzie są wykorzystywane w zajęciach arteterapii. Resztę zbieramy i przechowujemy z zamysłem wykorzystania na patchwork, może w jakiejś akcji charytatywnej?
Naszą klientką jest kobieta świadoma, dojrzała, doceniająca wysokiej jakości produkt, odszyty z poszanowaniem ludzkiej pracy i środowiska. Kobieta, dla której ważne jest, że produkt powstaje lokalnie, w godnych warunkach oraz wszystko to, o czym wspomniałam w naszej rozmowie.
dziękuję,
Diana Dyba
Wszystkie produkty marki Lelen kupicie na sklepie online tutaj.
Zdjęcie autorstwa: Agnieszka Cytacka