Warto! Zawsze warto samemu piec ciasta, wypieki, smakołyki. Po pierwsze wiemy jakich składników używamy i mamy wpływ na jakość naszych wyrobów, a po drugie te zapachy…o wow! ; ) To jest ten moment, który ubóstwiam. Cały dom wypełnia się zapachem świeżego chleba, pieczonych jabłek na szarlotkę, kokosowych ciastek, zapachem masła starannie utartego z cukrem. Uwielbiam te chwile, kiedy zwyczajne produkty zamieniają się w coś wyjątkowego. W starannie ułożonym kopczyku z mąki ląduje jajko lub pokrojone w kosteczkę masło i już więcej nic nie trzeba, już tylko (i aż) potrzebne są nasze dłonie nurkujące w mące, ocieplające masło i delikatnie łączące wszystko w magiczną całość. W małym garnuszku podgrzewam bardzo powoli cukier i to nic, że zanim wyjdzie mi idealny karmel spalę garnek i zadymię mieszkanie. Nigdy się nie zniechęcam, choć bywa, że emocje buzują jak moment dodania śmietanki do rozgrzanego cukru ; ) Chwila, kiedy trzymając łyżkę, możesz razem z nią podnieść cały garnek, potrafi rozbroić najbardziej napiętą sytuację : ) Ale przychodzi moment, kiedy mieszasz, mieszasz i mieszasz, ocierasz oczy z dymu i nagle pojawia się konsystencja idealna, najlepszy karmel na świecie, bo zrobiłam go sama! I wreszcie moment, gdy ciasto ląduje w piecu, a Ty zaparzasz sobie gorącą kawę i wpatrując się w piekarnik słyszysz z pokoju obok głos „ale cudownie pachnie”. To jest jeden z momentów mojego szczęścia, gdy odczuwam je bardzo wyraźnie i które wypełnia mnie po same brzegi i czuję się jakbym dokonała czegoś naprawdę extra. A przecież to tylko ciasto, kilka składników, trochę pracy i mnóstwo sprzątania po. Nieprawda! To mnóstwo mojej energii, mojej miłości włożonej nawet w soczyste przekleństwa podczas mieszania karmelu ; ) To cała ja, starająca się, aby było idealnie. To składniki, które dobieram ze starannością i chwile gdy ubijam goździki łyżką bo nie mam moździerza, bo w 3 sklepach nie mieli mielonych. To moment kiedy mielę mielony już mak, bo nie doczytałam na woreczku i mielę go dwa razy, bo taki jest najlepszy. To wreszcie moje dłonie ugniatające ciasto do idealnej konsystencji, co trwa i trwa. Upiekł ktoś kiedyś dla Ciebie ciasto?
Moja babcia piekła najlepsze ciasto drożdżowe na świecie. Zawinięte starannie w białą bawełnianą ściereczkę, delikatne, aromatyczne, przepyszne! Pamiętam doskonale, choć minęło już tak wiele lat. Dziękuję! <3
Pytania mamy, gdy byłam mała na co mam ochotę do jedzenia i moje zdziwienie, gdy odpowiadałam, że zjadłabym kopytka, a mama ochoczo zaczynała gotować ziemniaki, ubijać, ugniatać, formować długie wężyki i dzielić je na milion kawałków. Oh jak uwielbiałam na to patrzeć. Pamiętam doskonale, choć minęło już tak wiele lat. Dziękuję! <3
Kończę pracę i czekam na spóźniający się autobus. Uderzam jednym butem o drugi, aby rozgrzać zmarznięte stopy. Szczypie mnie nos i marzę, aby znaleść się już w ciepłym mieszkaniu. Jeszcze tylko zakupy po drodze, kupię pomarańcze i goździki. W domu wrzucę je do gorącej herbaty i dodam miodu i będzie to moja chwila o której właśnie marzę czekając na autobus. Otrzepuję resztki śniegu z butów i wchodzę do mieszkania i zamieram! Jeśli kiedykolwiek miałam moment zawieszenia się, to jest to właśnie ta chwila. Stoję w bezruchu z otwartą buzią i oczami ogromnymi ze zdziwienia. Śnieg kapie na podłogę z mojej kurtki, a ja jestem w szoku! Stoję i nie wierzę w to co widzę i zaczynam jedynie czuć jak ciepła łza ogrzewa mój zmarznięty policzek. Oto przede mną stoi On! A miał być w pracy! Przecież wspólnie wychodziliśmy rano na autobus i przecież machał mi na dowiedzenia, gdy odjeżdżałam przepakowaną po brzegi 512-tką w kierunku centrum. „Zrobiłem sobie wolne” słyszę radosny głos mojego męża, „chyba pamiętasz jaki dzisiaj dzień”? pyta, a ja ocieram kolejne łzy. Cholera jasna! Oczywiście, że pamiętam wyjmując małe zawiniątko z torebki. Mój prezent nie umywa się do tego co zrobił On! Upiekł mi ciasto! Pachnie obłędnie, a kształtem hmm przypomina serce ; ) Pamiętam doskonale, choć minęło już tak wiele lat. Dziękuję <3
Dzisiaj piekę moje miłosne ciasteczka myśląc o wszystkich tych którzy są dla mnie ważni. Dla tych, którzy są przy mnie codziennie i dla tych, których widzę od Święta ; ) Dla wszystkich, którzy wywarli na mnie wrażenie i pozostawili tak piękne wspomnienia. Dla tych, których już nigdy nie zobaczę i dla tych, których nawet nie poznałam, a kocham do dzisiaj.
Wesołych Świąt wypełnionych po brzegi zapachem miłości!
Miłosne piernikowe ciasteczka
Składniki na ciasto:
Mąka 525 g , Kakao 1 łyżka, Mielony imbir 4 łyżeczki, Mielone goździki 1 i 1/2 łyżeczki
Mielony cynamon 2 łyżeczki, Soda oczyszczona 1/2 łyżeczki, Sól 1 łyżeczka
Świeżo mielony pieprz 1 łyżeczka
Niesolone masło 225 g (w temperaturze pokojowej), Cukier 170 g, Duże jajko 1 szt.
Melasa 155 g (ok pół kubka), Syrop kukurydziany lub inny ( 2 łyżki) ja dodałam syrop klonowy
Składniki na glazurę do wykończenia ciastek:
Cukier puder 115 g, Woda ok 30 ml.
Wykonanie:
Mieszamy ze sobą w dużej misce mąkę, kakao, sodę i wszystkie przyprawy. Dobrze łączymy składniki i odstawiamy.
Do innej miski dajemy masło w tem. pokojowej i ucieramy mikserem, aż stanie się kremowe. Dodajemy powoli cukier i nadal ucieramy do jednolitej konsystencji. Dodajemy jajko i miksujemy dalej. Kolejne składniki, które lądują w naszej misce to melasa i syrop. Całość ucieramy, aż składniki ładnie się ze sobą połączą. Teraz jest moment, aby dodać nasze przyprawy wymieszane wcześniej z mąką. Ugniatamy ciasto do momentu, aż zacznie nam ładnie odchodzić od brzegów miski. Przenosimy ciasto na rozwiniętą folię spożywczą i rozwałkowujemy do grubość ok 2 cm, tworząc prostokąt. Całe ciasto przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na noc. Kolejnego dnia rozwałkowujemy na opruszonym mąką blacie ciasto na ok 1cm i wycinamy formy ciastek. Pieczemy w nagrzanym piekarniku do 180 C ok 7-15 minut w zależności od wielkości ciastek. Moje ciasteczka mają średnicę ok 5 cm i piekłam je ok 13-15 minut.
Po upieczeniu ciasteczek gdy lekko przestygną polewamy je glazurą. Cukier puder łączymy z wodą i gotowe.
Smacznego!
Nie ma to jak domowe ciasteczka 🙂 <3
Z lukrem są przepyszne. W sam raz na rocznicę, ślubu?
To nie była rocznica ślubu 😉 to był luty rok 2007! <3
a cóż to za rocznica w grudniu ? Które ciastka mąż upiekł ?
A co w grudniu nie można mieć rocznicy? 😉 haha To nie była rocznica, ale inny ważny dzień dla nas <3 A mąż upiekł ciasto wycięte własnoręcznie na kształt serca! Nie pisałam o tym, bo to nieistotne, ale powiem teraz 😉 że przy okazji upeprał cała kuchnię łącznie z górnymi szafkami i klamką do drzwi lodówki, ale cóż znaczy bałagan jak efektem jest ciasto <3
Ważne ciastko – na pewno po sobie posprzątał!
JJa widzę, że tutaj jakaś swiateczna przerwa!
Bo Święta są od tego, aby zwolnić na całego 😉