BOOKSY

Wystartowali w 2015 roku. Obecnie posiadają 8 biur na 5 kontynentach. Każdego miesiąca przez ich aplikacje odbywa się 1 mln rezerwacji. Ich misja to pomoc biznesom i ich klientom sprawnie wkraczać w erę internetu i nowych technologii.

Booksy – system do zarządzania rezerwacjami usług dla firm z sektora health & beauty, opartych na umawianiu wizyt.

Firma od 4 lat rozwija się w tempie ekspresowym, chociaż CEO firmy Stefan Batory twierdzi, iż jest dopiero na 4 km maratonu jakim jest tworzenie własnej marki. Na spotkanie ze Stefanem umawiam się w San Francisco, gdzie znajduje się siedziba firmy. Jak buduje się jednorożca? O tym oraz o drodze do powstania Booksy zapytam Stefana Batorego, który w życiu wie doskonale jak ważne jest podążanie własną drogą.

Diana Dyba:    Czy Booksy to wciąż start-up, czy już swietnie prosperująca firma?

Stefan Batory: Jesteśmy na rynku od 4 lat, zatrudniamy obecnie 250 osób, mamy 8 biur, jesteśmy obecni na 5 kontynentach. Jednak wciąż jesteśmy start-upem, który porównujac do maratońskiego biegu, obecnie jest na 4 kilometrze. Przed nami jeszcze długa i trudna droga.

Diana:  Jak zatem przygotować się do takiego biegu? Czy wcześniejsze firmy dla których pracowałeś i które tworzyłeś to była rozgrzewka?

Stefan:  Chyba można tak to ująć, bo każda wcześniejsza praca prowadziła mnie do kolejnych wyzwań i w rezultacie do stworzenia Booksy.

Doświadczyłem wielu trudności i bardzo ciężkich biznesowych chwil, które zahartowały mnie i z których wyciągnąłem solidną lekcję.

Diana: Dzisiaj przyznajesz, że gdy podczas studiów zdobywałeś swoją wymarzoną pracę poszedłeś na żywioł twierdząc, że świetnie znasz się na czymś o czym w tamtym momencie nie miałeś zielonego pojęcia. Dostałeś wysokie stanowisko i sporą odpowiedzialność. Twoja pewność siebie jest do pozazdroszczenia. Jak ta przygoda się dla Ciebie skończyła?

Stefan:  To wszystko prawda. Mimo, iż nie dostałem się na wymarzoną informatykę i wybrałem matematykę to odważyłem się zaaplikować już na pierwszym roku studiów na ogłoszenie firmy Internet technologies. Moi koledzy z wyższych roczników informatyki twierdzili, że nie będą aplikować na to ogłoszenie, gdyż wymagania były tak wysokie, że napewno się nie dostaną. Ja, mimo, iż połowy wymagań z ogłoszenia także nie spełniałem zgłosiłem się i dostałem tę pracę, która była dla mnie prawdziwą szkołą życia. W bardzo krótkim czasie zdobyłem ogromną wiedzę i umiejętności, które pozwoliły mi bardzo dobrze poruszać się na tym stanowisku.

Diana:  Słuchając tego, przypominają mi się słowa Richarda Bransona, który powtarza, zacytuję: „Kiedy dostrzeżesz możliwość, która Cię przerasta – rzuć się na nią ze wszystkim co masz.” i „Jeśli ktoś oferuje Ci niesamowitą możliwość, a Ty nie jesteś pewien czy dasz radę, powiedz tak i naucz się jak to zrobić.” Jesteś żywym przykładem na prawdziwość jego słów. Lubisz się rzucać w nieznane?

Stefan:  Dokładnie tak było w moim przypadku, dostałem szansę nieco naginając prawdę o swoich umiejętnościach, ale nigdy nie brakowało mi wiary w siebie, że dam radę i że zawsze chcę się uczyć i podnosić swoją poprzeczkę. Na ówczesnej rozmowie otwarcie powiedziałem, że się dopiero uczę.

Rzucając się w nieznane rejony najszybciej się rozwijamy i ta metoda zawsze się u mnie sprawdzała, gdyż nic nie sprawia mi większej frajdy, niż udowadnianie samemu sobie, że się da!

Diana: Kiedy przyszedł moment, że poczułeś, by iść swoją drogą i zacząć budować własny biznes?

Stefan:  Z końcem roku ’99 podjąłem decyzję, by założyć własną firmie i wspólnie z 7-ma kolegami w 2000 roku powstała Web 2.0 – internetowa platforma. Bardzo w nią wierzyliśmy, ale w kilka dni po powołaniu naszej spółki pękła tzw. bańka internetowa i pierwsze 2 lata firmy, były najcięższymi w całej mojej karierze. User generated content, w który bardzo wierzyliśmy nie przyjął się na tym etapie i przyszło nam czekać długie suche lata na to, aż internet powróci do łask i spełni się nasza ówczesna wizja. Firma rozwijała się przez 12 lat, podczas których z naszej ósemki po pewnym czasie zostało nas już tylko dwóch, po czym na końcu zostałem sam. Połączyłem siły z innym kolegą tworząc firmę software’ową, którą w rezultacie zamknęliśmy, by skupić się na biznesie bardziej skalowalnym. Inaczej zarządza się firmą, która ma 20 osób, potem 50 osób, a inaczej taką, która ma 100, a następnie 250 osób. Chciałem stworzyć firmę która będzie bardziej skalowalna, ale nie będzie wymagać, aż tak dużego zespołu na samym początku jej działania.

Diana:  Po tych doświadczeniach budujesz iTaxi, wyprzedziłeś Ubera. Jesteś prawdziwym technologicznym trendseterem. Opowiedz więcej o powstawaniu iTaxi i na jakim jest obecnie etapie?

Stefan:  Moje pomysły zawsze brały się z moich osobistych doświadczeń. Kiedy czegoś mi brakowało, lub coś przeszkadzało rodził się pomysł, jak coś ulepszyć. Tak powstało iTaxi, właśnie z potrzeby zamawiania taksówki w każdym miejscu bez konieczności posiadania telefonu do operatora taksówki. Chciałem by powstała aplikacja, ale wtedy największą trudnością było przekonanie samych kierowców taksówek, by chcieli z niej korzystać. Kiedy to się udało, na przeszkodzie stanęły korporacje, które zabroniły taksówkarzom przystępować do iTaxi. Kilka lat trwała adaptacja aplikacji. Obecnie firma jest bardzo stabilna.

Diana: Rozwijając iTaxi powstało także Booksy. Co było motorem do tego, by założyć kolejną firmę i mieć dwie, które potrzebują niesamowitego zaangażowania?

Stefan: Tak naprawdę Booksy narodziło się z potrzeby biznesu, którego nie będą ograniczały korporacje, tak jak się zadziało w przypadku iTaxi. Sam pomysł modelu biznesowego dla Booksy, przyszedł mi podczas kontuzji, gdy trenowałem do maratonu. Potrzebowałem fizjoterapii, ale ponieważ treningi miałem często późnym wieczorem, nie miałem już czasu i możliwości, by zadzwonić i umówić się na wizytę, a czasami odwołać ją z przyczyn niezależnych ode mnie, nie wysyłając nikomu sms’a w środku nocy. Stworzenie aplikacji było świetnym rozwiązaniem, gdzie mógłbym ja i inni użytkownicy swobodnie umawiać się na wizyty, wyszukiwać najlepsze miejsca i w razie konieczności także sprawnie odwołać lub przełożyć wizytę. Booksy narodziło się w 2015 roku i jeszcze przez dwa lata zarządzałem także iTaxi. Od 2017 roku nie jestem operacyjnie zaangażowany w iTaxi.

Diana: Twoją pasją jest bieganie. Porównałeś już rozwijanie start-upu do przebiegnięcia maratonu. Jakie wspólne cechy ma długodystansowe bieganie z prowadzeniem własnego biznesu?

Stefan: Po kolejnych przebiegniętych maratonach nauczyłem się jak wybierać najbardziej optymalną dla siebie drogę, jak ważne jest równe tempo i przyspieszenie wtedy, gdy jest niezbędne. Jak mieć jak najmniejsze straty na łukach. By być skoncentrowanym i wiedzieć dokładnie gdzie jest start, a gdzie meta. Przy tworzeniu start-upów wykorzystuję te umiejętności i każda wcześniejsza firma była moją indywidualną drogą, która doprowadziła mnie do punktu, w którym jestem dzisiaj. Każda decyzja doprowadzała do kolejnych wydarzeń.

Diana: Jaką radę powiedziałbyś komuś, kto zaczyna budowanie własnej firmy, ale boi się porażki lub nie wie dokładnie co go czeka?

Stefan: Strach jest zawsze i jest niezbędny, by doskonalić się i rozwijać. Warto się odważyć i wyruszyć w drogę nawet jak nie znasz wszystkich kroków.

 

Booksyjpg

Na zdjęciu ja i Stefan w siedzibie Booksy w San Francisco CA.

Więcej o Booksy znajdziesz tutaj.

Diana Dyba