HEY DOG
Markę Hey Dog i jej założycielkę Annę Stanowską poznałam podczas targów w Elektrowni Powiśle. Na początku przyciągnęły mnie przepiękne kolory, zaskakujące wzory, a gdy podeszłam bliżej jakość wykonania była powalająca. Majstersztyk. Po rozmowie z Anną wiedziałam już bardzo dużo o powstaniu marki, o ręcznie wykonywanych produktach. Nie pozostało mi nic innego jak umówić się na dłuższą rozmowę, bym mogła przedstawić Wam wspaniałą markę akcesoriów dla psów, którą pokochała także moja Ava. Poznajcie Annę Stanowską, która stworzyła HEY DOG.
Anna Stanowska i Django
Diana Dyba: Osoba, która stworzyła markę dla psów zapewne kocha i ma psiaki. Zacznijmy więc od przedstawienia Twojej czworonożnej załogi.
Anna Stanowska: Aktualnie w naszym teamie są dwa urocze kundelki Django i Jackie, chociaż przygodę z HEY DOGiem zaczynaliśmy tylko z Django. To on poniekąd przyczynił się do założenia marki i dlatego mianowaliśmy go oficjalnym CEO naszej firmy : ). Django jako szczeniak pojawił się w naszej rodzinie w 2014 roku. Adoptowaliśmy go z fundacji. Był porzucony z całym miotem i matką przy drodze. Jackie również adoptowana z fundacji w 2017, miała rok kiedy ją przygarnęliśmy. Cieszymy się, że daliśmy im dom, a z czasem także rolę testerów naszej marki. Kiedy pojawia się nowy produkt HEY DOGa, Django i Jackie pierwsi go zakładają.
Diana: Kiedy poczułaś, że chcesz tworzyć właśnie akcesoria dla zwierząt?
Anna: Od dziecka kochałam zwierzęta, zwłaszcza psy, z którymi jestem zżyta od bardzo dawna. Bezpośrednią inspiracją był Django. Przyszedł moment kiedy chcieliśmy go „wystroić”, bo lubimy ładne, designerskie rzeczy, chcieliśmy sprawić mu coś wyjątkowego i okazało się, że nie ma zbyt dużego wyboru. Myślę, że wtedy zapaliła się lampka, tym bardziej, że przez wiele lat byłam związana z branżą mody.
Diana: Opowiedz więcej o Twojej pasji modą i projektowaniu.
Anna: Z wykształcenia jestem projektantem ubioru. Zanim zaczęłam tworzyć rzeczy dla psiaków, zajmowałam się tworzeniem autorskiej mody. Przez 10 lat pracowałam jako projektant i miałam własną markę. Projektowałam ubrania i dodatki. Design i moda są mi bardzo bliskie. Stąd pomysł, aby swoje doświadczenie przenieść do psiego świata.
Anna Stanowska
Diana: Co było momentem przełomowym, by zacząć tworzyć własną markę i zrobić to, po swojemu?
Anna: Po 10 latach pracy w branży mody czułam się zmęczona. Rynek bardzo się zmienił, polskich marek z ubraniami było więcej niż klientów.
Zaczęła mi przeszkadzać ciągła zmiana trendów, sezonów, projektowanie szybkie i bezrefleksyjne. Za dużo i za szybko, a świat już tego nie potrzebuje. Wszyscy zaczynamy zwalniać. Poczułam, że chcę czegoś innego, czegoś bardziej zgodnego z aktualnymi i realnymi potrzebami konsumentów, tych świadomych konsumentów. Czułam, że chcę coś tworzyć własnymi rękami, że zbyt silne we mnie jest, oprócz wymyślania, poczucie tworzenia. Zaczęło mnie ciągnąć do rzemiosła.
Dzięki Instagramowi zaczęły docierać do mnie sygnały z całego świata. Znalazłam genialne, inspirujące profile i postanowiłam spróbować.
Diana: Co było najtrudniejsze w budowaniu własnej marki?
Anna: Dla mnie najtrudniejsze było chyba przełamanie wszelkich oporów, lęków, że nie wyjdzie, podjęcie ryzyka i konsekwencja w działaniu. Mając swój biznes pracujesz 24 godziny na dobę. Sama wyznaczasz sobie zadania i je realizujesz. Trzeba mieć silną motywację. Na szczęście kocham to, co robię i to mnie napędza.
Diana: Tworzysz bardzo kolorowe, ręcznie wykonywane produkty, opowiedz o nich, o materiałach, technikach, inspiracjach.
Anna: Przeglądam wiele stron poświęconych designowi, od magazynów modowych, przez rzeczy użytkowe, dekorację wnętrz, grafikę, ilustrację itp.
Jestem bardzo wrażliwa na kolory, na kompozycje barwne, koduję to wszystko, przetwarzam, tworząc swoją inteligencję estetyczną.
Tak naprawdę proces tworzenia u mnie nigdy się nie kończy. Wszystko, co widzę, oglądając film, wystawę, czytając książkę, będąc na wakacjach, to moja inspiracja. Obrazy wpływają na mnie, zostają w pamięci, są przetwarzane, wyciągam wnioski i używam tych doświadczeń w swojej pracy. Moją estetykę w dużej mierze tworzą kolory przyjemne dla oka, które potrafią zachwycać. Stawiam na minimalistyczny design, co się równoważy.
Wybrałam skórę, ponieważ jest materiałem szlachetnym, trwałym i naturalnym, przyjaznym psu, człowiekowi i – wbrew temu, co się często mówi – środowisku. Na rynku nie było szerokiej palety kolorystycznej jeśli chodzi o akcesoria dla psów. Wprowadzając takie kolory jak kanarkowy, niebieski czy pastelowy róż zaskarbiłam sobie przychylność i ciekawość odbiorców. Do tego wprowadziłam oryginalne, ręcznie malowane wzory, co bardzo się spodobało. Uważam, że najprostsze pomysły są zawsze najlepsze.
Diana: Każdy produkt wykonany jest ręcznie. To ogromna wartość. Kim jest Twój Klient/ka, który docenia prawdziwe rzemiosło?
Anna: Rzeczywiście tak się stało, że sama nauczyłam się pracy ze skórą i zaczęłam wykonywać moje produkty. Połączyłam rzemiosło, pracę ręczną z nowoczesnym designem i autorskimi pomysłami, dzięki temu trafiłam do miłośników psów i designu. Udało się stworzyć produkty, które docenili ludzie na całym świecie, którzy cenią estetykę produktu, elegancję i ponadczasowość. To osoby wrażliwe, lubiące posiadać piękne przedmioty. Sięgam po wiele stylów, od minimalizmu po artystyczne, ręcznie malowane wzory, dlatego wiele osób znajdzie u nas coś odpowiedniego. Poza tym dzięki temu, że każdą rzecz tworzę sama, mam na nią wpływ, mogę nanosić zmiany, zmieniać dowolnie elementy, i to w szczególności pokochali moi klienci. To, że mogą razem ze mną tworzyć wyjątkowe, personalizowane i bardzo często unikalne egzemplarze.
Diana: Jak wygląda proces tworzenia każdego produktu?
Anna: Na początku tworzę wzór, prototyp. Większość jest testowana przez moje psy. Następnie robimy zdjęcia i wrzucamy do sklepu. Z racji tego, że mamy bardzo duży wybór rozmiarów, każda rzecz wykonywana jest na konkretne zamówienie. Kiedy tworzę konkretną rzecz, skupiam uwagę tylko na niej, nie produkuję taśmowo, każdy produkt powstaje tu i teraz. Czasem mam wrażenie, że odbija się w nich mój nastrój, moje samopoczucie : ). Kiedy mam gorszy dzień, bywa że odpuszczam, bo czuję, że mogę „schrzanić” i nic z tego nie wyjdzie. Czasem śmieję się, że rzeczy Hey Doga „żyją”, ponieważ są tworzone bez szablonów, odmierzane za każdym razem od nowa i różnią się od siebie. Robię tak dlatego, że każdy kawałek skóry jest inny. Jeden jest grubszy, drugi cieńszy, jeden sztywniejszy, ten się nie nadaje, ten ma skazy itp. Decyduję, z którego kawałka dany produkt powstanie i jak będzie wykonany. Nie wiedziałam tego wszystkiego, dopóki nie zaczęłam pracować ze skórą. Tego jak jest podatna, jaka jest wrażliwa i plastyczna i że można z nią pracować na wiele sposobów. Można w niej rzeźbić niczym w glinie. Największą przyjemność sprawia mi praca w tradycyjnej, rzemieślniczej skórze garbowanej roślinnie – to klasa sama w sobie. Wkrótce powiększymy ofertę o linię RAW z tego rodzaju skór. Marzę, aby zacząć wprowadzać produkty z włoskich garbarni z wieloletnimi tradycjami, które produkują skóry tak, aby najmniej szkodzić środowisku. Są również niezwykle piękne i świetnie wpisują się w linie estetyczną HEY DOGa.
Dziękuję,
Diana
Po więcej zajrzyjcie na stronę: HEY GOG