„We wtorek, w biały dzień, krzątałem się po San Francisco ubrany w kombinezon i wyznaczałem strefy legalnego graffiti. Do piątku większość z tych napisów została nieznacznie zmodyfikowana przez pracowników miejskich, którzy jednym pociągnięciem pędzla zamalowywali obraźliwe wyrazy.” – Banksy*
Przemierzam ulice San Francisco w poszukiwaniu prac mojego idola. Jestem wyposażona w mapkę z adresami, aby nie przeoczyć żadnej pracy. Zaczynam od Chinatown i pierwsze rozczarowanie. Ściana, na której powinnam znaleźć pracę Banksy’ego, jest świeżo po remoncie. Szkoda, ale niezrażona pierwszym niepowodzeniem idę dalej. Staję na ogromnym skrzyżowaniu Columbus Avenue i Kearny Street. Wiem, że w tle powinnam mieć widok na wieżowiec Transamerica Pyramid. Czuję się jak Sherlock Holmes składający części układanki, aby wreszcie zobaczyć odpowiedź.
Nie sądziłam, że ten widok tak mnie ucieszy : ) Autentyczna i niczym nieskrępowana radość, plus gęsia skórka mimo, iż ten dzień był bardzo upalny. Jest, wreszcie jest! Oglądam, podziwiam, mam czas i wykorzystuję go maksymalnie popijając kawę i delektując się rozwiązaną zagadką i nagrodą, którą długo cieszę oczy.
Kolejne punkty na mojej mapie to puste ściany z widocznymi śladami zamalowania lub nowe murale zasłaniające wszystko co było wcześniej.
Howard Street, Valencia Street, Haight Street – na każdej z tych ulic nie ma śladu po pracach Banksy’ego.
Ukoronowaniem mojej wędrówki staje się niepozorny parking przy zbiegu ulic Erie i Mission Street. Szukam ogromnej ściany, na której powinnam znaleźć pracę przedstawiającą małego ptaszka śpiewającego przez megafon. To co widzę wynagradza mi brak wcześniejszych murali, gdyż cała ogromna ściana przy parkingu zamalowana jest przeróżnymi pracami wielu artystów. Widzę rybki Jeremiego Novy, które spotykam także na Fisherman’s Wharf. Jest tu praca Icy and Sot, Chor Boogie, Blek Le Rat i wielu innych. W centralnym punkcie ściany jest i On – śpiewający ptaszek na drzewie : )
Czuję satysfakcję, choć udało mi się zobaczyć jedynie dwie prace Pana Banksy, a może aż dwie : )
Wracam do hotelu pieszo i choć mój spacer trwał kilka godzin nie czuję zmęczenia. Dzielnie spaceruję dalej, kiedy natrafiam na pracę Reka i widząc mural także czuję zwycięstwo : )
Na Market Street wyłania się pośród tramwajowych kabli Os Gemeos.
To był naprawdę świetny dzień! Dziękuję San Francisco i dziękuję Tobie Mr. M za cierpliwość w moich ciągłych poszukiwaniach ; ) Nawet Sherlock Holmes nie byłby sobą nie mając tak oddanego Watsona!
* cytat pochodzi z książki Banksy Wojna na ściany.
Nie ma za co Pani Di:)
Skoro Watson to trzeba mu melonik kupić i fajkę.
Sliczne są te obrazy. Sztuka powinna wychodzić do ludzi a nie być zamknięta i reglamentowana biletami!
Szukając Banksy’ego w SF natrafiłam na jego prace jedynie pod dwoma adresami, a miałam ich 8 – reszta została zniszczona.
Sztuka jest obecnie bardzo dostępna, ale trzeba chcieć ją podziwiać, próbować zrozumieć i przede wszystkim szanować.