Z płytkiego snu wybija mnie głos stewardessy „czy będzie Pani jeść śniadanie”?
Czy to możliwe, że przespałam prawie ośmio godzinny lot? Podnoszę zaspany wzrok i przytakując głową proszę o filiżankę kawy. Jeszcze tylko niespełna godzina lotu dzieli mnie od spełnienia marzenia. Czuję mrowienie w żołądku i przyspieszone bicie serca – czuję się jak przed pierwszą randką i chyba jest to najcelniejsze porównanie bo w mieście do którego się udaję można się zakochać. Ja się zakochałam!
Jaki jest powód Państwa wizyty? pyta oficer na lotnisku, od którego teraz zależy wszystko. Lustruje nas wzrokiem i po krótkiej rozmowie widzę uśmiech na jego twarzy, widzę stempelek w paszporcie i słyszę upragnione „życzę udanego pobytu”.
A więc to już, teraz, to jest ta chwila właśnie spełnia się moje największe podróżnicze marzenie – widzę szklane drzwi oddzielające lotnisko od miasta – chyba już widzę ten kolor i kształt, ale jeszcze nie wierzę, że to ona przemknęła za drzwiami. Serce wali mi już jak szalone kiedy drzwi się otwierają, a moim oczom ukazują się one, żółte taksówki czekające aby zabrać mnie w głąb Wielkiego Jabłka.
Dobry wieczór Nowy Jork tak bardzo się cieszę, że wreszcie mogę Cię poznać! <3
To jednak w lesie nudno?
W lesie najlepiej! Las to moja baza.
Podróże to okno na świat, przez które uwielbiam wyskakiwać od czasu do czasu 😉
Marzenia są po to, żeby je spełniać :)))