Natalia Olbiński
Najmocniej inspiruje ją morze i głębiny jakie skrywa. Od zawsze wzbudzają w Niej duże emocje. Jej rzeźby wielorybów z ludzkimi twarzami podczas wystawy “Olbiński/Olbiński: Metamorfozy”, którą stworzyła wspólnie z tatą Rafałem Olbińskim cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Zostało zaledwie kilka sztuk z kolekcji, którą możecie (jeśli jeszcze są) kupić w Galerii Van Rij w Ćmielowie. Chciała zostać chemiczką, a także tłumaczką ONZ, jednak wygrała sztuka. I bardzo dobrze, bo Natalia tworzy z ogromną pasją, pokazując swój niepowtarzalny styl.
Zapraszam na wywiad z artystką Natalią Olbiński.
Natalia Olbiński
Diana Dyba: Skąd w Tobie fascynacje tematami morskimi?
Natalia Olbiński: Szczerze mówiąc, od dziecka fascynował mnie świat przyrody. Na początku lat 90-tych, prawdopodobnie dzięki filmowi Uwolnić orkę (Free Willy), los zagrożonych ssaków morskich znalazł się w centrum uwagi w powszechnej świadomości. Pamiętam jak adoptowałam humbaki (humpback whales) przez World Wildlife Fund, otrzymywałam o nich wiadomości pocztą, ze zdjęciami ich płetw ogonowych. Te ogromne inteligentne istoty żyjące pod powierzchnią fal, komunikujące się śpiewem, zawsze były dla mnie niesamowite. Nigdy nie nudziło mi się chodzenie do Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, siedząc w cieniu wieloryba błękitnego, największym ssakiem na kuli ziemskiej. Ale poza zwierzętami, które oczarowały mnie od dzieciństwa, samo morze zawsze wzbudzało we mnie silne emocje. Przez tysiąclecia morze było potężnym źródłem wielkiego strachu, przygody! Można go porównać do ludzkiej psychiki.
Kiedyś przeczytałam trafną metaforę, że tak wiele dzieje się pod powierzchnią, w głębi. Tak wiele życia, które nigdy nie widziało światła. Jest ogromne i pierwotne. Życie zaczęło się w wodzie. Czy jest lepsze źródło inspiracji?
Swoją fascynację morskim światem pokazałaś także podczas podczas wystawy Metamorfozy stworzonej wspólnie z tatą Rafałem Olbińskim. Opowiedz proszę o tej wystawie.
Natalia Olbiński: Zaczęło się od niepowiązanych prac projektowych, które wykonywałam dla Galerii Van Rij w Ćmielowie. Wtedy urodził się pomysł—początkowo miała to być tylko porcelanowa figurka, którą miałam zaprojektować, a skończyło się pomysłem na wystawę. Byłam bardzo podekscytowana, że mój ojciec zgodził się na udział w wystawie ze mną. Zawsze chcieliśmy, aby wystawa miała temat ekologiczny i miała być dialogiem między nami na ten temat. Tytuł wystawy brzmiał: Olbinski/Olbinski: Metamorfozy. Głównym motywem było 80 ręcznie malowanych postaci wielorybów o ludzkich twarzach, nazwane imieniem greckich bogów morza Doris i Nereusz. Chciałam dodatkowo umieścić na wystawie prace związane z ekologią. Ale nie spodziewałam się, że nagle mój tata zaprojektuje plakaty o recyklingu. Po wielu rozmowach z nim i kuratorką Katarzyną Rij, pomysł się wykrystalizował. Oczywiście! Jego idylliczne obrazy nieskazitelnie czystych plaż z pięknymi ciałami—jakże dziś zderzają się z rzeczywistością!
Jeśli leżymy na pięknej plaży w kurorcie, to ona została oczyszczona, nie oszukujmy się. Nie ma na świecie miejsca, które byłoby nietknięte przez śmieci ludzkie. Nawet w najbardziej odległych zakątkach kuli ziemskiej można znaleźć stosy z tworzyw sztucznych, plastikowe butelki, szczoteczki do zębów… Nasza nieostrożna, niekończąca się konsumpcja ma niszczący wpływ na świat przyrody.
Ale to, co daje mi odrobinę nadziei, to fakt, że możemy dostrzec pozytywny wpływ, jaki nasze ostatnie wyłączenie ze świata ma na środowisko naturalne! Niebo jest niebieskie w miejscach, w których nie było od dziesięcioleci. Żółwie morskie są w stanie złożyć jaja na (prawie) wolnych od człowieka plażach Florydy.
Mam szczerą nadzieję, że kiedy znajdziemy się po drugiej stronie pandemii, wszyscy będziemy trochę milsi dla siebie nawzajem i dla naszego środowiska. Że zobaczymy, że wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani.
Ale wracając do pytania. Największym wyzwaniem była zdecydowanie nauka malowania na porcelanie. Miałam tylko 1-2 tygodnie na dokończenie ręcznego malowania figurek. Rozpoczęłam nową pracę w Nowym Jorku i nie mogłam zostać w Polsce dłużej. Ale to wszystko się udało, na szczęście! Specjalistki od malowania w fabryce porcelany były najlepszymi nauczycielkami, o jakie mogłam prosić. Cały projekt i wystawa to była świetna współpraca z wspaniałymi i utalentowanymi ludźmi.
Wystawą dla Porcelany Ćmielów po raz pierwszy pokazałaś rzeźby. Czy w przyszłości planujesz więcej takich prac?
Natalia Olbiński: Tak! Pracuję nad jedną teraz, z lekkim opóźnieniem.
Nie do końca zdecydowałam się na ostateczny kształt postaci, ale przeprowadziłam wiele prób.
Co w projektowaniu sprawia Ci największą frajdę?
Natalia Olbiński: Zdecydowanie początkowa koncepcja fazy i znalezienie tej właściwej koncepcji, która zapala iskrę jest najlepszym momentem w projektowaniu dla mnie. Najtrudniejsze jest na pewno dokończenie czegoś! Wiedzieć, kiedy coś jest zrobione i odejść (czy kiedykolwiek jest skończone??).
Ukończyłaś projektowanie form przemysłowych, jesteś graficzką i ilustratorką – zawsze wiedziałaś, że będziesz artystką? Jak wyglądała Twoje droga do miejsca, w którym dzisiaj jesteś?
Natalia Olbiński: Tak, więc miałam długą, meandrującą podróż do miejsca, w którym teraz jestem. Właściwie byłam bardzo blisko pójścia w innym kierunku, kiedy starałam się o przyjęcie na studia. Kochałam chemię organiczną i języki. Studiowałam wtedy francuski przez wiele lat i miałam wizje bycia tłumaczką w ONZ w dzień i chemikiem w nocy.
Częścią tego był zdecydowanie bunt przeciwko moim artystycznym skłonnościom oraz karierze ojca i matki. Chciałam być inna. Ale w końcu, kiedy do tego doszło, zadecydowała przyjemność obcowania ze sztukami wizualnymi.
Wybór wzornictwa przemysłowego jako kierunku studiów był również swojego rodzaju buntem. Na pierwszym roku studiów zajmowaliśmy się zarówno projektowaniem produktów, jak i komunikacją wizualną i grafiką, a pod koniec roku musieliśmy wybrać jeden kierunek. Projektowanie graficzne przychodziło mi łatwiej, ale chciałam spróbować czegoś trudniejszego, udowodnić sobie, że potrafię to zrobić. Tak więc trafiłam do programu projektowania produktu! Który, sądzę, pomógł mi rozwinąć się w moim podejściu do pracy. Potem wyjechałam do Polski, na studia magisterskie na wzornictwie, ale podczas tego programu zaczęłam znowu malować i rysować, i miałam potrzebę robić więcej. W między czasie wyjechałam do Paryża na Erasmusa na jeden semestr co było jeszcze jednym fantastycznym doświadczeniem. Wtedy właśnie rozpoczęło się moje przejście na media 2D.
Wychowałaś się i na co dzień mieszkasz w Nowym Jorku, ale jest w Tobie duża fascynacja kulturą włoską – jesteś dyrektor artystyczną włoskiego pisma „La Rivista” oraz współtwórczynią magazynu o śródziemnomorskiej kulturze „Lente”. Jak zaczęła się ta przygoda? Czego nauczyło Cię projektowanie magazynu?
Natalia Olbiński: To wszystko zaczęło się niewinnie! Zlecono mi zrobienie plakatu reklamowego “La Rivista”, który został właśnie rozpoczęty przez redaktor naczelną Julię Wollner i wydawcę Laurenta Uhresa. Wkrótce po tym, zatrudnili mnie jako grafika i w ciągu kilku miesięcy miałam możliwość odegrania większej roli w tworzeniu tego magazynu. Moją miłością do Włoch zaraziłam się od Julii, która jest jedną z najbardziej niesamowitych i fascynujących osób, jakie kiedykolwiek spotkałam. Wcześniej byłam raczej frankofilką!
A wracając do pierwszego pytania o moją fascynację oceanem—może to, że interesują mnie źródła! Woda jest źródłem życia. A Śródziemnomorskie tereny są źródłem kultury, filozofii i sztuki.
La Rivista była niesamowitą okazją do nauki. Mogłam projektować prawdziwy magazyn, co otworzyło mój świat na grafikę edytorską. Nie było to łatwe i robiłam mnóstwo błędów. Postępy trwały latami! Dziś nie mogę patrzyć na to, co kiedyś projektowałam, ale wiem ze przebyłam długą, interesującą drogę, a jeszcze dłuższa czeka na mnie w przyszłości. Od tego czasu projektuję inne czasopisma i książki. Uwielbiam projektować dla słowa pisanego.
Wraz z Julią i Marią Bulikowską postanowiłyśmy stworzyć magazyn Lente po tym, jak La Rivista przestała być publikowana. Stworzyłyśmy kwartalnik o regionie Morza Śródziemnego, pracowałyśmy z fantastycznymi pisarzami, ilustratorami i grafikami. Było to piękne przedsięwzięcie, które chciałabym, aby trwało dłużej (blog nadal funkcjonuje, ale czasopisma nie wydajemy). Niezależna działalność wydawnicza to ciężki biznes, a całość prowadziłyśmy same we trójkę. Musiałyśmy zająć się redakcją, projektowaniem, marketingiem i dystrybucją, i wszystko to w ramach malutkiego budżetu. Na przykład, stworzyłyśmy linię montażową do przygotowania opakowań do wysłania. Wraz z magazynem, prenumeratorzy otrzymali kilka produktów śródziemnomorskich. Jedna z nas składała pudełka i wyłożyła je bibułą, druga pakowała, a ostatnia je pieczętowała i adresowała, wszystko się działo w mojej kawalerce w Warszawie. Czasami zatrudniałyśmy znajome, aby nam pomogły. To było dużo pracy i wiele zabawy.
Mam nadzieję, że pewnego dnia będziemy mogły wydać więcej czasopism i książek. Mieliśmy tak wiele innych interesujących pomysłów, ale wierzę, że kiedyś w przyszłości uda nam się je zrealizować.
Zupełnie niespodziewanie po przeprowadzce do Nowego Jorku zaczęłam znowu pracować przy projektowaniu czasopism. Przypadkiem znalazłam pracę u Waltera Bernarda, legendarnego dyrektora artystycznego TIME i wielu innych znanych międzynarodowych magazynów. Pomogłam przy projektowaniu książki “Mag Men: 50 Years of Making Magazines,” którą wszystkim polecam! To świetne spojrzenie na świat czasopism przez ostatnie pół wieku. Opowieści o początkach New York Magazine w 1968 sprawiają, że żałuje iż wtedy jeszcze mnie nie było na świecie… tak bardzo chciałabym tam pracować!
Pozostając przy Nowym Jorku, który sama także uwielbiam i za każdym razem odkrywam go zupełnie na nowo, jakie są Twoje ulubione miejsca w NYC? Gdzie można Cię najczęściej spotkać? Za co uwielbiasz Nowy Jork? : )
Natalia Olbiński: Od czasu przeprowadzki tutaj pod koniec 2017 roku, mieszkałam w kilku miejscach na Queens i Brooklynie, a zaledwie kilka miesięcy temu “osiedliłam się” na Greenpoincie, który uwielbiam! Oprócz możliwości kupowania moich ulubionych polskich produktów spożywczych w małych sklepikach, w tej okolicy jest tyle wspaniałych miejsc do jedzenia, różne kuchnie świata (ale polskie restauracje nie wypadają za dobrze w tej konkurencji). I bycie blisko rzeki jest cudowne.
W typowy dzień przed coronavirusem byłabym w piekarni Woops gdzie kupuję kawę, a czasami grzeszę, zamawiając pain au chocolat lub pastel de nata, przed 20 minutowym spacerem aby złapać prom na Manhattan.
Prom to najlepszy środek transportu! Widoki są zapierające dech w piersiach. Można nawet popłynąć promem na plażę (choć to długa podróż)! Zdecydowanie polecam wizytę na plażach, jeśli jesteś tu latem.
A tu parę ulubionych miejsc:
Crown Heights/Prospect Heights:
Gueros Tacos (mogę tam jeść codziennie) | Barboncino Pizza | The Brooklyn Museum |
The Brooklyn Library main branch | The Brooklyn Botanical Garden | Prospect Park
Wszystko rzut beretem od siebie!
Greenpoint:
Van Leeuwen lody, smak miodowy to konieczność! | Macarons z piekarni Woops | Greenpoint Original Pizza | MS.OHHO Koreańska restauracja | Jungle Cafe na wegańskie jedzenie | Paulie Gee’s Pizza
-Brooklyn Academy of Music ma fenomenalny program teatralny i ładne małe kino.
– Alamo Drafthouse to moje ulubione kino na Brooklynie, a na Manhattanie to Cinépolis Chelsea.
Renowacja MoMA jest bardzo imponująca, jest dużo więcej miejsca i więcej prac wyeksponowanych w ciekawy sposób. Można by tam spędzić wieczność, tak jak w Metropolitan Museum.
Jednym z moich ulubionych muzeów jest The Frick. Co piątek teraz robią serię na youtube, które bardzo polecam! https://www.frick.org/cocktails_curator
Uczestniczyliśmy w lutym w bardzo ciekawym spotkaniu Groupmuse (https://www.groupmuse.com/). Gdy wszystko wróci do “normalności”, bardzo bym chciała to kontynuować.
Ludzie zbierają się w salonie gospodarza, przynoszą butelkę wina i słuchają występu muzyków na żywo, a wszystko to za cenę sugerowanej darowizny dla muzyków w wysokości 10 dolarów za osobę. Bardzo miło spędzony czas, z ciekawymi lokalnymi ludźmi i piękną muzyką.
Polecam również pobranie aplikacji TodayTix, aby uzyskać zniżki na spektakle teatralne!
Wiem już, że najwięcej inspiracji czerpiesz z morza, wody, natury. A pozostając przy sztuce, jacy są Twoi ulubieni artyści?
Inspirację znajduję we wszystkich formach sztuki, od literatury, przez sztukę piękną, po film i projektowanie. Lubię bardzo średniowieczne i wczesnorenesansowe malarstwo, ale też ekspresjonizm abstrakcyjny. Jest to duża mieszanka. Oglądam wiele filmów!
Oto skrócona lista niektórych artystów których cenię, bez żadnej kolejności:
Gerard Dubois | Francisco Goya | Jim McMullan | Miriam Cahn | Wiktor Sadowski | John Graham | Milton Glaser | Noah Davis | Wilhelm Sasnal | Willem de Kooning | Helen Frankenthaler | Wojciech Zamecznik | Rodrigo Corral | Kenton Nelson | Rockwell Kent | Luis Bunuel | Alain Resnais | Krzysztof Kieślowski | Alice Rohrwacher | Andrea Mantegna | Cassandre | Hans Memling | Alice Rohrwacher
Uff, jest dużo mężczyzn na tej liście!
Dziękuję,
Diana Dyba
PS. koniecznie zajrzyjcie na stronę Natalii – Natalia Olbiński, gdzie poznacie pełne spektrum Jej artystycznych możliwości.
Magazyn Lente możecie zamówić tutaj: Lente Magazyn