Spacerując ulicami warszawskiej Pragi, czuć niesamowity klimat starej pięknej Warszawy. Choć mijam zniszczoną kamienicę z brudną bramą, to widzę jak pięknie jest kuta z żelaza. Patrzę na malutkie balkoniki z pięknymi balustradami. Widzę budynki obdarte z elewacji i odsłaniające piękną czerwoną cegłę. Piękne gzymsy u szczytów kamienic. To wszystko tam jest, to wszystko czeka cierpliwie na wytrawne oko, które doceni Jej piękno. Piękno, które mimo upływu lat, mimo przebytego smutku, mimo bólu jakie wciąż pamięta jest, wciąż tam jest!
Bo piękno nigdy nie przemija. Każda rysa, każda zmarszczka, każdy ślad po próbach odebrania Jej urody. Każda skaza jest tak bardzo ważna, by docenić jej prawdę – jaka tak naprawdę jest, i co przeszła, by stać się niezniszczalną.
Co nas zachwyca? Co uwrażliwia? Co sprawia, że stajemy się bezbronni? Dlaczego idąc ulicą pewne rzeczy lub pewnych ludzi po prostu mijamy, a przed pewnymi stajemy zafascynowani, poruszeni?
Każdy z nas ma swoją własną wewnętrzną mapę. Mapę, która prowadzi nas przez życie. Mapę, która sprawia, że ktoś jest dla nas najpiękniejszy, z kim chcemy już nie tylko zamówić kilka słów w pośpiechu. Z kimś z kim chcemy usiąść wygodnie i zanurzyć się w rozmowie po blady świt. Jacy jesteśmy i jacy będziemy, a także kim zostaniemy zapamiętani jak nas już nie będzie?
Praga nastraja mnie melancholijnie. Nasuwa potrzebę rozmowy o przemijaniu. O wartościach. O tym co ważne w życiu i o tym co najważniejsze…
Dziś jest święto. Pozamykane sklepy i muzea. Opustoszałe ulice. Spaceruję ulicą Stalową, gdy natrafiam na obraz wyłaniający się pośród drzew. Obraz, którego płótnem jest kamienica. Staję naprzeciwko i myślę sobie jak zaskakujące potrafi być życie. Spaceruję uliczkami i ukoronowaniem spaceru jest Malczewski! A przecież dzisiaj muzea pozamykane. Uśmiecham się oglądając naklejone na ścianę arcydzieło, które także jest już nadszarpnięte przez czas…
Przy ulicy Konopackiej natrafiam na kolejny obraz, tym razem jest to kobieta w czerni, choć niestety nie znam autora tego dzieła. Nie mogę zasnąć nie znając autora tej pracy – szukam cały wieczór. Dopiero kolejny dzień i wizyta w Muzeum Narodowym przynosi ukojenie. Portret Józefy z Klimontowiczów Szemetyłło autorstwa Karola Falęckiego. Ufff : )
Ząbkowska dziś wystrojona jak na święto przystało : ) Mijam już coraz więcej spacerowiczów docierając do Dziewczynki z chryzantemami! Olga Boznańska podczas niezobowiązującego spaceru – czy ten dzień może być piękniejszy?
Komu jestem winna za bilet? : )
Julien de Casabianca francuski artysta, który w ramach swojego Outing project podróżuje po świecie i okleja go najwybitniejszymi dziełami malarstwa. Udało mi się natrafić na pięć prac na warszawskiej Pradze, dzięki którym moje spacery były jeszcze bardziej fascynujące.
Dla mnie Pan De Casabianca to wielki miłośnik sztuki i jej mecenas. Prawdziwy artysta nie musi pięknie malować, nie musi pięknie recytować i najwspanialej tańczyć. Prawdziwy artysta to także ten, który potrafi nas zatrzymać w biegu, sprawić, że znowu poczujemy się piękni i będziemy potrafili się zachwycać.
Zachwycam się dziś pięknem obrazów i najpiękniejszym „płótnem” jakim jest piękniejsza dziś, niż kiedykolwiek Warszawa.
Piękno to wszystko to, co sprawia, że nasze serce mocniej bije. Kiedy zatrzymujemy się na dłuższą chwilę, albo na całe życie.
Jacek Malczewski – Hamlet Polski. Portret Aleksandra Wielopolskiego. 1903 rok
Karol Falęcki – Portret Józefy z Klimontowiczów Szemetyłło. 1845 rok.
Olga Boznańska – Dziewczynka z chryzantemami. 1894 rok.
Henryk Siemiradzki – Portret Aleksandra Stankiewicza, malarza. Przed 1892 rokiem.
Aleksander Gierymski – Portret Artura Gruszeckiego. 1887 rok.
A ja nigdy nie byłem na Pradze 🙁
Ale po takiej reklamie aż się chce ją odwiedzić. Tylko kiedy? Może październik będzie dobry?
Październik będzie doskonały! A ja chętnie sprawdzę się w roli przewodnika 🙂 zapraszam!
Super! Ale ja będę z mamą ale może uda mi się jej wyrwać 🙂
Mamę zabierzemy ze sobą 🙂