Zdecydowanie nie jestem porannym ptaszkiem. Jestem natomiast pełna uznania dla wszystkich osób, które, gdy przychodzi weekend zrywają się bladym świtem gotowe do nowych wyzwań. Ja jestem gotowa do nowych wyzwań w weekend tak ok 12:00 lub najlepiej po południu.

Wyłącznie dwie sytuacje sprawiają, że zamieniam się w ćwierkającego uroczo skowronka: podróż, kiedy wiem, że jak nie wstanę to samolot lub pociąg na mnie nie zaczeka oraz poranne wyjścia do lasu. Nie funduję ich sobie zbyt często, ponieważ a. naprawdę jestem porannym leniem i b. takie chwile wymagają dawkowania. Nawet mieszkając w lesie nie nadużywam wszystkich leśnych dobrodziejstw. Nadchodzi jednak taki moment w roku, kiedy potrzebuję lasu szczególnie – przesilenie pracą, zmęczenie, mętlik w głowie. Spotkanie sam na sam z przyrodą jest nie do opisania, choć podejmuję właśnie tę próbę.

Spakowałam plecak. Nieduży, bo tak naprawdę nic specjalnego nie potrzebuję. Tam gdzie się udaję jest wszystko czego mi trzeba i za czym tak bardzo ostatnio tęsknię.

Kilka lat temu wyjechałam z przyjaciółmi i był to wyjątkowy czas, bardzo emocjonalny i bardzo szalony – w końcu byłam też o wiele młodsza, inaczej postrzegałam rzeczywistość a wiele spraw w moim życiu było czystym przypadkiem, jak choćby sam wyjazd spontaniczny z dnia na dzień. Czy dzisiaj zdobyłabym się na szaleństwo nieznanego? Czy jestem w stanie w dwie godziny tak ułożyć swoje sprawy aby po prostu spontanicznie ponownie wyjechać? I najważniejsze kto zgodzi się wyruszyć ze mną? Kto jest równie szalony? Okazuje się, że w tę podróż wyjadę sama.

… Budzik dzwoni i bezlitośnie wyrywa mnie ze snu. 4:30!!!! Podnoszę wciąż śpiące jeszcze ciało i z przymkniętymi oczami wchodzę pod prysznic. Głęboki wdech i odkręcam zimną wodę. Aaaaaaa podskakuję i krzyczę budząc pozostałych „szaleńców”. Jeszcze tylko litr kawy i będę jak nowa.

Przy wejściu do puszczy wita nas przewodnik i prosi abyśmy zachowywali się cicho. Nie będzie z tym najmniejszego problemu, bo prawie każdy idzie z przymrużonymi oczami. Maszerujemy ścieżką, gdy pod moimi stopami przemyka żmija brrr zdecydowanie już nie śpię a moje oczy osiągają sokoli wzrok – od teraz bezsensownie wpatruję się w każdy korzeń na mojej drodze. Docieramy do celu a przynajmniej tak twierdzi nasz przewodnik. Jesteśmy na polanie, jest jeszcze dosyć ciemno i bardzo zimno. Stoimy w ciszy i czekamy. Mija kilka minut a przewodnik jakby zahipnotyzowany zamarł w bezruchu. Burczy mi w brzuchu i ten dźwięk słyszy chyba nawet mrówka. Przewodnik widząc naszą lekką konsternację cichutko mówi abyśmy byli cierpliwi. W duszy modlę się, aby nie miał na myśli stada żubrów przebiegających przez polanę – widok z pewnością byłby zacny, ale jakoś nie marzę o spotkaniu dzikiej zwierzyny oko w oko o 5 rano w puszczy. Zaczyna się – przejęty głos przewodnika wyrywa mnie z natłoku myśli i środek polany zaczyna wypełniać się promieniami słońca. Mam ochotę wskoczyć w sam środeczek aby się ogrzać, jednak stoję nieruchomo. Zaczyna się koncert. W ciszy słychać bardzo nieśmiały głosik, za moment słyszymy kolejny, już nieco bardziej odważny. Nie wiem kto dyryguje ale zaczynam być pod wrażeniem. Po chwili słyszę całą orkiestrę idealnie zestrojoną ze sobą. Nikt się nie ściga na lepszy głos – tutaj każdy znajdzie miejsce nawet ten najbardziej nieśmiały, najbardziej delikatny. Promienie słońca dotykają mojej twarzy, rozgrzewając subtelnie moje ciało. Jest mi ciepło i najlepiej, czuję się wspaniale. Otulona z każdej strony dźwiękiem tak cudownym, tak prawdziwym, tak magicznym. Tak, czuję magię, której tak bardzo potrzebuję do życia. Kładziemy się na kurtkach i swetrach patrząc na tańczące korony drzew. Budzi się dzień. Budzi się życie…

Dzisiaj stoję w kuchni w swoim pięknym domu, patrzę jak ostatnie krople kawy wypełniają filiżankę pod głośno pracującym ekspresem.  Wypijam łyk i wiem, że to będzie zupełnie inny dzień niż wszystkie. Sznuruję wygodne buty i zarzucam niewielki plecak. I choć wiem, że ta sama chwila nie zdarza się dwa razy, to mocno wierzę, że coś mnie jeszcze zaskoczy i że ponownie ją poczuję.

No to jadę!

Obraz 432

Obraz 121

Obraz 161

IMG_5692