ŁYKO
Prosta pościel, która nie wymaga prasowania, bo pognieciona także tworzy przepiękny efekt. Proste fasony, delikatne kolory.
Naturalna prostota, która jest tak piękna, że nie potrzebuje żadnych ozdobników.
Dwie kobiety. Wspólne korzenie. Siostry.
Dwa różne światy, które przenikają się tworząc spójny, klarowny i jakże efektowny produkt.
Helena i Marysia, czyli duet Łyko i cały ten len, który gra pierwsze skrzypce pokazując, że to co polskie, to co naturalne, wystarczy, by otulić się pięknem.
Dlaczego len?
O to i wiele innych rzeczy pytam Helenę i Marysię – duet marki Łyko. Zapraszam.
Marysia i Helena
Diana: Jaki był bodziec, by stworzyć Łyko?
Helena: Łyko powstało z wielu różnych potrzeb. Po pierwsze z potrzeby otaczania się lepszymi i trwalszymi tkaninami (bawełniana pościel „premium” mechacąca się po pierwszym praniu była jednym z impulsów założenia firmy), prostymi projektami bez wzorów – tak, by jak najdłużej pozostały ponad sezonowe.
Naszym zdaniem piękno tkwi w prostocie.
Po drugie jesteśmy siostrami, chciałyśmy zrobić coś razem. Zwłaszcza, że ja mam wykształcenie ekonomiczne a Marysia artystyczne i to połączenie wydawało nam się dobre. A po trzecie…
Marysia: Po trzecie mi zależało na tworzeniu w sposób odpowiedzialny, etyczny. Szycie w Polsce, z lokalnych materiałów. Bliska mi jest idea zero waste, staramy się by każdy skrawek tkaniny został wykorzystany: robimy gumki do włosów, woreczki lniane, czapeczki.
Diana: Mówi się, że najtrudniejszy pierwszy krok? Jaki był zatem ten pierwszy, najtrudniejszy w przejściu od decyzji o budowaniu marki do działania?
Helena: U nas pierwszy krok był najłatwiejszy. Jestem znana z tego, że bardzo szybko podejmuję decyzje nie rozmyślając o wszystkich za i przeciw. Po paru rozmowach dotyczących wspólnych działań zamówiłam próbki lnu, wybrałyśmy zmiękczoną wersję i kolory od których chcemy zacząć. Miałyśmy to szczęście, że sąsiadką naszych rodziców jest krawcową i zgodziła się przyjmować nasze zlecenia. Marysia zrobiła logo, zamówiła kartony, ulotki, naklejki.
Uszyłyśmy pierwsze pościele, przyjaciółka Marysi zrobiła pierwszą sesję zdjęciową. Wtedy skończyły się oszczędności a na półce w dawnym pokoju mojej siostry leżały uszyte komplety pościeli, o których nikt nie wiedział bo zapomniałyśmy o… marketingu! (śmiech)
Marysia: Tak, to było już 3 lata temu. Teraz wiemy dużo więcej o budowaniu marki i biznesie. Nie popełniłybyśmy starych błędów. Z drugiej strony dzięki tym doświadczeniom czujemy, że się naprawdę wiele nauczyłyśmy.
Diana: Dlaczego właśnie len?
Marysia: Len jest wspaniałą tkaniną, z wieloma właściwościami prozdrowotnymi. Jest super dla alergików, dla ludzi z wrażliwą skórą i dla małych dzieci. Latem chłodzi (dzięki wysokiej higroskopijności) a zimą utrzymuje optymalną temperaturę ciała. Do tego jest bardzo trwały, a tego szukałyśmy i odporny na tarcia. Pięknie się starzeje, wystarczy spojrzeć na babcine lniane obrusy czy serwetki.
Helena: Śpimy od 3 lat w naszej pościeli lnianej i jesteśmy zakochane w lnie, nie wyobrażam sobie wrócić do bawełny! To samo dotyczy moich dzieci: obie dziewczyny śpią pod lnem (w formie kocyków czy poszewki na kołdrę).
Diana: Jak powstają projekty? Co Was inspiruje? Jak narodził się pomysł, by stworzyć lniane kimono?
Marysia: Inspirują mnie marki takie jak np. LRNCE, paloma wool. U nich widzę wolność w projektowaniu, zabawę i jednocześnie konsekwencję. Ogromną inspiracją są dla mnie też miejsca, ludzie. Pierwsze kimono uszyłyśmy 2,5 roku temu, kiedy jeszcze kimona nie były tak popularne w Polsce. Pomysł przywiozłam z Kapsztadu – będąc tam przez pół roku na stażu zaczęłam chodzić w kimonach i poczułam, że to jest uniwersalny produkt, który może być sukienką, szlafrokiem, płaszczem.
Diana: Jakie działania najlepiej przekładają się na realną sprzedaż w przypadku Łyko?
Helena: Szczerze? Umiejętne targetowanie reklam w mediach społecznościowych. Manager reklam to idealne narzędzie do mierzenia i weryfikowania skuteczności inwestowanych pieniędzy. Działania PR’owe czy współprace z influencerami podbijają naszą rozpoznawalność, ale często kończy się na ładnych zdjęciach i niczym więcej. Poza tym koszt takiej współpracy (też barterowej) w naszym przypadku marki produktów premium jest wysoki. Przeznaczając te kwoty na docieranie do potencjalnych klientów przez reklamy jest póki co dla nas bardziej sensowną opcją. Ale oczywiście pojawiamy się też na targach z designem, piszą o nas magazyny papierowe i online, także na nic się nie zamykamy!
Diana: Czym dla Ciebie jest zero waste w Twoim biznesie?
Marysia: Tak, jak już wspomniałam, dla mnie to wykorzystanie każdego skrawka tkaniny. Dlatego szyjemy gumki do włosów, woreczki i mamy różne kolejne pomysły. A z drugiej strony tworzymy tak, żeby nasze produkty służyły długo – nie chcemy przyczyniać się do tych ogromnych ilości wyrzucanych tekstyliów rocznie. Jesteśmy też w trakcie zmiany opakowań na takie, w których w zasadzie wszystko będzie można zachować.
Diana: Jak bycie siostrami wpływa na wspólny biznes? Jest łatwiej, czy trudniej?
Helena: Było bardzo trudno, teraz jest łatwiej. Ja jestem osobą, która chce mieć porządek w biznesie, potrzebuje wszystko na już (więc czasami brałam na siebie wszystko bo czułam, że zrobię coś szybciej czyli lepiej). Marysia jest artystką, ona potrzebuje czasu. Ja od początku traktowałam Łyko jako moje trzecie dziecko, dla Marysi to było raczej coś w stylu studenckiego projektu, z którego można w razie czego się wypisać. Ale po czasie zaczęłyśmy bardziej rozumieć siebie i swoje potrzeby, wyznaczyłyśmy granice, stworzyłyśmy sensowny podział ról. Dużo nam dało powiększenie zespołu o kolejne dwie osoby, dzięki czemu jest nam łatwiej.
Diana: Najbliższe plany Łyko to?
Marysia: W lipcu wchodzimy z nową kolekcją „PJ life”: ubrania do łóżka i na miasto. Do tego będziemy poszerzały ofertę zero waste.
Helena: Targi już po wakacjach. Wszystkich, którzy chcą dotknąć naszego lnu zapraszamy do showroom’u w Warszawie: DecoDialogue przy ul. Kopernika 8/18. Na naszej stronie internetowej www.lykowarsaw.pl w zakładce kontakt znajdziecie listę sklepów stacjonarnych w Polsce, w których są dostępne nasze produkty.
Diana Dyba