„Czy Pani głodzi swojego psa”? Takich pytań miałam wiele. Takie pytania powinny padać, bo wynikają z troski, ponieważ osoby, które je zadają reagują jak widzą coś niepokojącego. Niestety czasami z takim pytaniem idzie nieładny komentarz lub pogarda w oczach i tego już nie rozumiałam. Po co ktoś po prostu komentuje wygląd mojego psa i odchodzi, nie zadając sobie trudu aby uzyskać odpowiedz.

Odpowiedz jest taka, że Hendrix już zawsze będzie pieskiem wymagającym szczególnej opieki i już zawsze będzie chudzinką. Chora trzustka, zaatakowane nerki, całodniowe kroplówki, zastrzyki, przerażone oczy mojego psa i moje przerażenie.

Nie ma już szczeniaczka, który zbił kolejny wazon i z miną niewiniątka obgryzł cały stolik. Nie ma spacerów i biegania za patykiem. Nie ma szkolenia aby piesek był ułożony i spał we własnym posłaniu, zamiast w moim łóżku.

Każda łapka Henia jest ogolona i jest problem aby wbić się w żyłę z kolejną porcją kroplówki. Kiedy wreszcie udaje się wprowadzić wenflon zostajemy sami w małym pokoiku. Głaszczę Henia, który leży blisko mnie a czas odmierzają nam powolne krople w przeźroczystym worku. Z kroplówki wystaje duża igła przez którą co jakiś czas lekarz dodaje kolejne lekarstwa.

Opuszczamy gabinet jako ostatni a lekarz zapisuje nas na poranek kolejnego dnia. Takich dni jest bardzo dużo. Nie umiem zostawić psa samego. Wiem, że mam pracę, obowiązki. Nie umiem jednak tego pogodzić. Nie umiem i nie chcę. Zostaję w domu i w gabinecie weterynaryjnym na kilka tygodni. Zostawiam wszystko, bo mój pies mnie potrzebuje. Tak naprawdę to ja tak bardzo potrzebuję Jego.

Moje życie w tym momencie zmienia się o 180 stopni. Krótkie spacery z Heniem do lasu bo na dłuższe nie starcza siły. Jestem w lesie i uświadamiam sobie, że już nie chcę tak gnać, nie chce brać udziału w żadnym wyścigu, nie chcę robić tego co robię od tylu lat…

Czy zwariowałam zupełnie? Czy to możliwe, aby pies przewartościował moje życie?

Hendrix zdrowieje, choć są nawroty i wiemy, że już zawsze musi bardzo przestrzegać diety.

Ja też zmieniam dietę. Sprawdzam co jem, co jest dla mnie dobre a co przez wiele lat mi szkodziło. Zmieniam się. Powoli, stopniowo, coraz bardziej świadomie wiem czego chcę. I chociaż to dopiero początek mojej rewolucji to przestaję się bać.

DSC_0155

DSC_0194

DSC_0116