Przyszła jesień, a wraz z niższymi temperaturami przyszła zwiększona chęć podjadania czegoś słodkiego. Staram się mocno ograniczać słodycze, a był czas kiedy na dobre wyfrunęły z mojej diety. Dzięki trzem miesiącom całkowitego wyeliminowania cukru doznałam cudownego odkrycia – moje kubki smakowe jakby się zresetowały i zwyczajnie potrzebuję go teraz znacznie mniej.
Przychodzi jednak taki czas i są to długie jesienne i zimowe wieczory, kiedy mam ogromną ochotę zawinąć się w kłębek pod kocem razem z moim cieplutkim psem i oglądać ulubiony serial podjadając małe co nieco.
Takie małe co nieco, to np. beziki do których dodaję migdały, orzechy laskowe, nerkowce lub inne dodatki, na które akurat mam ochotę. Smak jest wyborny, polecam wszystkim łasuchom, bo te małe cudeńka można przechowywać 2 tygodnie, więc zawsze będziemy mieć pod ręką coś dobrego na czarną godzinę, gdy potrzeba słodkiego bierze nad nami górę. Nie oszukujmy się – każdy ma taki moment częściej lub rzadziej i to co ważne, to aby w tym momencie mieć coś dobrego i swojego, zamiast zapychać się przetworzonymi łakociami.
Mój sprawdzony przepis to:
Składniki:
2 białka jajka kurzego
100 g migdałów
115 g cukru
szczypta soli
1 łyżeczka esencji waniliowej lub migdałowej lub takiej na jaką mamy ochotę
- Zaczynam od upieczenia migdałów w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (ok 10 minut lub krócej, ważne aby ich nie spalić). Można też zrumienić je na suchej patelni, co także wypróbowałam i w jakości ciasteczek nie było różnicy. Zarumienione migdały odkładam do całkowitego wystygnięcia. Później należy je rozdrobnić na niewielkie kawałeczki.
- Do upieczenia ciasteczek także nagrzewam piekarnik do 180 stopni.
- Do metalowej miski wybijam 2 białka – należy pamiętać aby jajka były w temperaturze pokojowej, jeśli trzymamy je w lodówce, to przed przystąpieniem do tego przepisu wyjmijmy je na kilka godzin.
- Miskę z białkami umieszczam nad kąpielą wodną i dodając cukier i odrobinę soli ubijam trzepaczką. Konsystencja białek zamienia się w mleczny syrop, ubijam całość ok 5 minut.
- Po owych 5 minutach przenoszę miskę pod mikser i dalej robotę wykonuje już za mnie maszyna, nastawiona na najwyższe obroty. Mój mikser pozostawia wiele do życzenia i po cichu liczę, że praca na najwyższych obrotach pośle go wreszcie w cholerę i będę mieć pretekst do nabycia super turbo nowoczesnego i nie powodującego bólu mojej głowy miksera. Narazie pozostaje mi przygotowywanie słodkości w strachu, że oto mój mikser już za chwilę wybuchnie lub conajmniej wystartuje w kosmos. Tak czy inaczej mam taki mikser, a nie inny i odkładając żarty na bok, niech służy jak najdłużej. Ubijamy całość do momentu uzyskania bardzo gęstej i błyszczącej masy.
6. Do pokruszonych migdałów (warto pokruszyć je naprawdę solidnie) dodaję odrobinę esencji waniliowej.
7. Teraz jest moment aby delikatnie połączyć masę migdałową z masą białkową.
8. Na wyłożoną papierem do pieczenia blaszkę wykładam porcje ciasteczek, formując je łyżką, lub jeśli ktoś woli można spróbować robić to rękawem cukierniczym i nadać im dowolne kształty ( ja już rękawów próbowałam i po zniszczeniu dwóch, stwierdzam, iż jest to gadżet mi zbędny – najwygodniej i najszybciej jest zrobić to łyżką.)
9. Porcja ciasteczek ląduje w piecu, którego nie zamykamy do końca. Możemy posłużyć się drewnianą łyżką wtykając ją pomiędzy drzwiczki piecyka.
10. Beziki pieczemy ok 15 do 20 minut i powinny nam ładnie pękać, wtedy są gotowe do wyjęcia.
Smacznego!
wygląda pysznie 😉 teraz niestety nie mam czasu, ale liczę że może mi ktoś przywiezie, choć trochę tych wspaniałości :))))
Dziękuję i na degustację zapraszam do siebie 🙂 a u Ciebie liczę po cichu na dyniowe cudeńka 🙂
Mmmm pycha:)
M dziś upiekła szarlotę na kaszy jaglanej no i niestety wyszło takie sobie, a mówiłem żeby na mące pszennej to nie 🙁
A takie beziki to na pewno smaczne