To Ona wszystko zmieniła. To Ona skierowała mnie na drogę z której długo nie umiałam się wydostać. Błądząc jak w labiryncie, gdzie wszystkie głosy i rady z zewnątrz odbijają się nieznośnym echem. To Ona zmusiła mnie do wyruszenia w moją drogę i wcale nie mam na myśli wyjazdu do Kalifornii, bo ta droga zaczęła się znacznie wcześniej. I choć są tacy, którzy nazywają mnie “Zosia Samosia”, bo potrafię spędzać czas we własnym towarzystwie i nie potrzebuję wsparcia przy wyjściu do kina, czy na spacer do lasu, nie znaczy to jednak, że nie chcę towarzystwa. Chcę i to bardzo : ) Potrzebuję teraz ludzi bardziej niż kiedykolwiek. Ale nie wszystkich. Nie zgadzam się na zupkę w proszku, która nie raz była mi serwowana. Nie zgadzam się na udawane uśmiechy. Nie zgadzam się na pogawędki w towarzystwie telefonów. Potrzebuję ludzi prawdziwych, autentycznych. Takich, którzy nie boją się patrzeć w oczy, gdy rozmawiają i takich, którzy dzieląc wspólny czas nie patrzą na zegarek. Takich, którzy potrafią być w danej chwili i docenić ją. Bo Ona już nigdy się nie powtórzy i może okazać się cenniejsza niż sprawdzenie w tym samym czasie co dzieje się na Facebooku. Chcę poznawać ludzi, którzy inspirują i takich którzy żyją w zgodzie ze sobą i z innymi. Ludzi odważnych. Ludzi prawdziwych.
Tego nauczyła mnie moja droga. To jest ta moja wewnętrzna zmiana, bo moja droga do siebie wcale nie okazała się drogą do siebie innej, nowej, ale powrotem do siebie prawdziwej, tej starej, dobrze znanej, która po drodze się trochę pogubiła. Nie odkryłam nagle nowej, innej siebie i takiej jaką może naprawdę powinnam być. Już wcześniej byłam prawdziwa i cała moja droga do lasu i wyjścia z niego, pokazała mi bardzo wyraźnie jaka zawsze byłam i jaka jestem i że pewne rzeczy się nigdy nie zmienią, nawet wtedy kiedy zacznę mocno tupać nóżkami i głośno krzyczeć, aby się bronić.
Prawda jest jednak taka, że ja nie umiem odpierać ataków, nie umiem być niemiła, chociaż miałam nauczycieli, którzy próbowali to ze mnie wykrzesać, czasem z niezłym skutkiem, ale nigdy na dłuższą metę. Z całą pewnością nie umiem przestać być optymistką, mimo, iż potrafię płakać i wychodzi mi to naprawdę super, to jednak ja wiem, gdzie tkwi sekret mojego szczęścia i kiedy uśmiecham się do kogoś to robię to szczerze. Kiedy mówię komuś coś miłego, to robię to szczerze i kiedy wybaczam, gdy ktoś nie miał dla mnie czasu, bo przecież i tak wybaczę, to taka już jestem, że wybaczam. Wybaczam często i wielu osobom, a tak naprawdę przez kilka lat nie umiałam wybaczyć sobie samej.
Tak sobie pomyślałam, że może postanowię na Nowy Rok jedną jedyną rzecz. Wybaczam sobie! Wszystkie łzy i wszystkie błędy te już popełnione i te które jeszcze przede mną, bo są w życiu nieuniknione. Postaram się jednak lepiej dbać o siebie i lepiej dbać o tych wszystkich, którzy słyszą mój szept i którzy patrzą w moje oczy. A dla całej reszty mam po jednej żółtej kartce, gdyby przyszło Wam do głowy igrać z moją wrażliwością i sprawdzać grubość mojej skóry. Moja skóra jest i zawsze będzie cienka i delikatna, a wrażliwości mimo usilnych prób niestety nie potrafię ubrać w skorupkę. Taka jestem i taka będę, bo to jestem ja prawdziwa i tylko taką chcę być i taką siebie zamierzam chronić. Więc jeśli szukasz klucza do mnie to radzę znaleść ten o wiele ważniejszy, klucz do siebie, bo to on otwiera drogę do szczęścia.
Ja swój klucz już znalazłam i okazała się nim akceptacja. Nie była to łatwa droga, aby zrozumieć coś, czego umysł nie ogarnia i z czym nie zgadza się też serce. Przychodzi jednak moment akceptacji tej niewiedzy. Pewne moje pytania pozostaną na zawsze bez odpowiedzi i wreszcie mi z tym dobrze. Akceptacja to moje słowo klucz, mój własny klucz do siebie, który wreszcie otworzył drzwi do pójścia dalej. Do wyjścia z mojego lasu. Wyszłam, ale zajęło mi to kilka trudnych lat, taka jestem powolna. I dzisiaj nawet na tę powolność dałam sobie przyzwolenie, bo wszystko w naszym życiu dzieje się w naszym własnym tempie i rytmie. Nikt za nas ani nic nie przyspieszy, ani nie przeżyje za nas naszych emocji.
Przez ostatni rok zmieniłam dużo, prawie wszystko. Wywróciłam swoje życie do góry nogami, aby wreszcie stanąć z powrotem na własne, solidne nogi. Przede mną spore wyzwania. Przede mną jeszcze tak wiele nauki. Nauki, która nigdy nie pójdzie w las, chociaż ja tak bardzo lubię te spacery : ) Wyszłam z lasu, aby wyjechać na drugą półkulę świata i to właśnie tam znalazłam to czego szukałam. Prawdę <3
A poza tym to u mnie po staremu, krzątam się z kąta w kąt ; )
Wszystkiego dobrego dla Was i jeśli jesteście też w swojej ważnej podróży to życzę Wam odwagi, konsekwencji i nie oglądania się za siebie i nie zawracania, chociaż to już wie każdy kto postawił pierwszy krok w tej podróży. Z niej nie ma powrotu do tego co było i jest to największa nagroda za podjęty trud. Powodzenia wojownicy!
*
The New Year has begun, and instead of making new plans for a fresh year, I’m taking my old texts that I have written awkwardly. The first time I read all my own posts at one time. All texts that were created at different times. I read all of them, one after another, although only I know how much they miss much the chronology. Sometimes it’s hard to catch up, I know. However, it is even harder to describe matters that are the most difficult for me, hence so much metaphors, not very artistic and evasive, to veil something that is the most important and the most difficult, and the most painful at the same time. Loss.
It has changed everything and directed me towards the road from which I could not get out for a long time. Wandering like in a maze, where all voices and advices from the outside are reflected in unbearable echoes. She forced me to set off on my path, and I do not mean going to California, because this road started much earlier. And, although there are people who think then I want to do everything by myself, because I can spend time in my own company and don’t need support when going to the cinema or a walk to the forest, it does not mean that I do not want company. I want it too:) I need people now more than ever. But not everyone. I do not agree for an instant soup, which has been served to me more than once. I do not agree for fake smiles. I do not agree for chitchat in the company of phones. I need real and authentic people. Those who are not afraid to look in the eyes when they talk and those who share time without looking at the watch. Those who can be at a moment and celebrate it. Because it will never happen again and it may be more valuable than checking at the same time what is happening on Facebook. I want to meet people who inspire and those who live in harmony with each other and with others. Brave people.
That’s what my path taught me. This is my inner change, because my path to myself has not turned out to be a path to another, a new one, but a return to myself of this old, well-known. I did not suddenly discover a new, different self and what I really should have been. I was already real and all my way to the forest and leaving it, showed me very clearly who I have always been and who I am and that certain things will never change, even when I start to put my foot down and shout loudly to defend myself.
However, the truth is that I can not resist attacks, I can not be unpleasant, although I had teachers who tried to get me out of me, sometimes with good results, but never in the long run. Certainly, I can not stop being an optimist, even though I can cry, and sometimes I am really good in it, but I know where the secret of my happiness is and when I smile at someone I do it honestly. When I say something nice to someone, I do it honestly and when I forgive someone who did not have time for me, because I would forgive anyway. I forgive often and many people, and in fact for several years I could not forgive myself.
I thought that maybe I would make only one thing as a New Year’s resolution. I forgive myself! All the mistakes and all the tears already committed and those that are still ahead of me, because they are inevitable in life. However, I will try harder to take care of myself and take care of all those who hear my whisper and who look into my eyes. And for all the rest I have one yellow card, if it occurred to you to play with my sensitivity and check the thickness of my skin. My skin is and always will be thin and delicate, and I can’t dress in the shell despite my strenuous attempts. I am and I will be like that, because I am real and I want to be the only one I want to protect myself. So if you are looking for a key to me then I advise you to find the one that is much more important, the key to yourself, because it opens the way to happiness.
I have already found my key and it has been accepted. It was not an easy way to understand something that the mind does not understand and the heart does not agree with. However, the moment of acceptance of this ignorance comes. Some of my questions will remain unanswered forever and I’m fine with it. Acceptance is my key word, my own key to myself, which has finally opened the door to move on. To leave my forest. I left, but it took me a few tough years, I’m so slow. And today, I give myself permission even for this slowness, because everything in our lives happens at its own pace and rhythm. Nobody will accelerate it and nobody will live our lives and emotions for us.
Over the last year, I’ve changed a lot, almost everything. I turned my life upside down to finally get back on my own solid legs. I have big challenges ahead of me. And there is so many lessons ahead of me. I left my forest to go to the other hemisphere of the world and there I found what I was looking for. The truth <3
I wish all the best for you and if you are also on your important trip, I wish you courage, consistency and not looking back and not turning back, although everyone who has taken the first step in this journey knows it. Good luck warriors!
Bardzo piekny wpis. Diana – gratuluje poszukiwan, przemyslen, dotarcia do swojej drogi. Spokoju i radosci w Nowym Roku !
Dziękuję Aniu! 🙂 Tobie również życzę dużo radości i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!