Wierzyć czy nie wierzyć? O tym, że wiara góry przenosi, ale najwidoczniej my ważymy zbyt dużo…

Z wykształcenia jestem filozofem i coachem… i mam olbrzymie szczęście w pracy, bo klientki jakie się do mnie zgłaszają to wyłącznie mądre, piękne (w środku i na zewnątrz), inteligentne (czyli wiadomo, że i zabawne) kobiety.

Za każdym razem, gdy spotykam je po raz pierwszy na sesji i jest czas, abym to ja mówiła (później zamieniamy się rolami i ja przez większość czasu słucham) myślę sobie: „Będzie z górki, ona ma taki potencjał… zaraz zrobi kilka ćwiczeń, rozbije wszystko na atomy, rozpisze drogę do celu i nie pozostaje nic innego jak tylko ten cel zrealizować”… a potem zaczyna mówić moja klientka i tak inaczej widzi siebie, tak bardzo siebie nie docenia, tak umniejsza swoje talenty, tak wiele przypisuje szczęściu zamiast swojej ciężkiej pracy… to statystycznie rzecz ujmując śmiem twierdzić, że gdyby im wszystkim uwierzyć, to przyciągnęły one do siebie całe szczęście tego świata!! A przecież szczęcie sprzyja jednak przygotowanym…

Gdybym była mówcą motywacyjnym to powiedziałabym im, że dadzą radę, że są zwycięzcami!! 😉

Gdybym była mentorem lub doradcą to podzieliłabym się z nimi swoją wiedzą.

Gdybym była psychologiem lub psychiatrą to pewnie byśmy głęboko przepracowały ich negatywne przekonania na swój temat lub może nawet traumy z dzieciństwa.


Ale jestem coachem, lustrem, odbijam to, co widzę. Niczym Sokrates w starożytności, nie wkładam w ich głowy gotowych mądrości, ale pomagam wydobyć to, co w nich siedzi. Pracę coacha można porównać do zwiedzania rodzimego miasta klienta. To ten ostatni zaprasza coacha do niego, to on zna swoje miasto najlepiej, prowadzi do ulubionych restauracji, pokazuje najlepsze, jego zdaniem, zakątki. A coach niczym turysta, pyta czy można iść inną, niż dotychczas utartą drogą, zajrzeć do innych, niż preferowane, miejsc. Coaching zakłada, że to klient wie najlepiej, co jest dla niego najlepsze, co jest w stanie zdobyć i ile poświęcić dla realizacji celu. Coach ma za zadanie zaprosić klienta do spojrzenia na swój cel z zupełnie innej perspektywy, poszerzyć horyzonty, zajrzeć głębiej i uświadomić sobie swoje wartości, życiową misję i na nowo ustalić priorytety.

Dlatego, choć podziwiam moje klientki za ich wytrwałość, ciężką pracę, codzienne zmagania to nie mogę, jako coach, powiedzieć im o tym. One mają w mych oczach, w mych słowach zobaczyć przede wszystkim siebie, swoje potrzeby, swoje dążenia i swoje zasady. Opinii na swój temat słyszą, aż za dużo. Jakie mają być a jakie nie powinny. Niech wreszcie usłyszą siebie… i niech uwierzą w to, co słyszą.

Aby siebie usłyszeć trzeba zacząć do siebie mówić, dlatego dla wszystkich, niezależnie od tego czy w siebie wierzą czy też nie, zawsze mam przygotowanych kilka pytań. Mam nadzieję, że te pytania pomogą ruszyć… jak nie góry to chociaż serce mojego rozmówcy.

fullsizeoutput_5ba0jpeg

Mam nadzieję, że powyższe pytania, choć nie najtrudniejsze, pomogły spojrzeć na swoje marzenia trochę z innej perspektywy.

Dla tych, co mają problem w ogóle z określeniem swojego celu też mam kilka ćwiczeń, ale to już na osobny wpis.

Tym, którym przy odpowiadaniu na powyższe pytania spadła wiara w siebie zamiast wzrosnąć mam jeszcze jedno zadanie na koniec: zadzwoń lub napisz do 4 bliskich osób i zapytaj za co najbardziej Cię cenią, za co podziwiają. Niech odpowiedzi napiszą na kartce. Te kartki po przeczytaniu wrzuć do słoika. Codziennie dorzucaj do słoika po jednej kartce ze zdaniem, za co dobrego dziękujesz dzisiejszego dnia. Na koniec miesiąca otwórz słoik i przeczytaj wszystko co dostałaś i sama napisałaś.

Lepiej?

IMG_7537JPG

Aleksandra Aleksandrowicz 

Changing Room