„Jeśli wybierasz się do San Francisco miej pewność, że masz kwiaty we włosach…” śpiewał Scott McKenzie. Oh w moich włosach, w moim sercu, w mojej duszy jest cały bukiet kwiatów : ) Jestem gotowa na San Francisco, ale zanim do niego dotrzemy czeka nas kilka dozujących emocje miejsc. Nie można przecież odrazu zjeść wisienki z tortu ; )
Jako pierwsze wita nas miasto aniołów, w którym spędzamy kilka dni. Nasz hotel znajduje się zaraz obok Universal Studios, do których wybieramy się kolejnego dnia. Kolejka do wagonika, który zabiera nas w dwugodzinną podróż po studiach filmowych zdaje się nie mieć końca. Planując wycieczkę do Universal Studios szykujemy sobie cały dzień, a i tak będzie nam mało wrażeń ; ) Po ok 1,5 godzinie stania! dostajemy okulary trójwymiarowe i odejmujemy sobie kilkanaście lat, bo to co zobaczymy później budzi w nas totalnego dzieciaka ; ) Wagonik rusza i już pierwszy przystanek to zwiedzanie dżungli z filmu Jurasic Park. Wszystko jest tak realistyczne, dopracowane w najmniejszym szczególe, że mam wrażenie, że za chwilę naprawdę zobaczę dinozaura ; ) Wjeżdżamy do ogromnego hangaru i po zamknięciu się ogromnych drzwi zapada ciemność. Przewodnik prosi, abyśmy założyli trójwymiarowe okulary. Serce wali mi jak szalone, a uśmiech ani na moment nie schodzi z twarzy. Wiem, że coś się za chwilę zacznie dziać i ten stan napięcia zaczyna być lekko nieznośny. Wreszcie słychać jakby cichy pisk, pojawia się delikatne światło i mam wrażenie, że nasz wagonik się rusza. Po chwili cały wagon wjeżdża wysoko pod górę, powoli, jeszcze opieszale i mam wrażenie jakby liście drzew dotykały moich ramion. Wagonik zatrzymuje się i już chyba wiem co będzie dalej! Pisk, krzyk, śmiech miesza się wszystko, gdy z ogromną siłą wagon rusza w dół aaaaa ja też krzyczę , wstyd bo chyba najgłośniej ; ) Pędzimy przez dżunglę i gonią nas dinozaury i nie są to puchate milusie dinusie, tylko krwiopijcze, ostro zębate bestie : ) Jest czaaaadoooowooo! Rzuca nami na wszystkie strony, czuje liny i gałęzie drzew obijające się o nas, gdy dopada nas King Kong i ryczy tak głośno i tak realistycznie. Wiem, że jestem w kraju mistrzów efektów specjalnych. Wyjeżdżając z hangaru, każdy wygląda jakby właśnie zobaczył świętego mikołaja, a na usta nasuwają mi się wyłącznie słowa Osła ze Shreka – „Ja chcę jeszcze raz!!!” A to tylko jedna z atrakcji jakie zaplanował dla nas Universal, kolejne są jeszcze lepsze, ale to trzeba zobaczyć, tak więc nie będę zdradzać wszystkich szczegółów. Po prostu warto! Poczuć się jak dzieciak, wybawić się, wykrzyczeć, a także wcielić się w ulubioną postać na blue screenie! Zabawa na całego : )
Samo LA zwiedzamy bardzo leniwie, jest oczywiście spacer Aleją Sław. Przejażdżka po Beverly Hills, Bel Air, Rodeo Drive i mroczna Mulholland Drive ; ) No i oczywiście creme de la creme, czyli napis Hollywood, którego wypatruję w napięciu.
Po wygrzaniu się w słońcu Los Angeles czas ruszyć dalej na północ. Wstajemy przed 6:00, bo czeka nas dzień drogi samochodem – San Francisco jestem już tuż tuż : )
Wjeżdżamy do Malibu i choć jest jeszcze bardzo wcześnie nie mogę sobie odmówić choć krótkiego spaceru nad ocean. Poranna kawa na opustoszałej plaży i szum lekko wzburzonego oceanu. Takie chwile kolekcjonuję jako najpiękniejsze wspomnienia. Zrywa się coraz silniejszy wiatr i zaczynają pojawiać się pierwsi surferzy.
Po drodze przystajemy jeszcze w Santa Barbara, a potem już prosta, choć bardzo kręta ; ) trasa nr 1 brzegiem Pacyfiku do San Francisco. Większość drogi spędzam z zamkniętymi oczami słuchając relaksującej muzyki, a każdy ostrzejszy zakręt kosztuje mnie skręt żołądka. Czy kiedykolwiek pozbędę się lęku wysokości? Mam ogromną nadzieję, że tak i mocno wierzę, że każde obcowanie z przepaściami przybliża mnie do oswojenia tego lęku.
Po ok 6 godzinach nieustającej jazdy wjeżdżamy do Frisco : ) Mimo zmęczenia zostawiamy walizki w hotelu, oddajemy samochód do wypożyczalni i przystając przed hotelem patrzymy na siebie porozumiewawczo – This is it! <3
Spacerując ulicami San Francisco zakochuję się w tym mieście na zabój.
To jest to….California dreaming