W Chinach byłam raz, bardzo dawno temu w służbowej podróży i muszę przyznać, że nigdy nie tęskniłam, by kiedykolwiek tam wrócić. Chociaż same Chiny mocno mnie oszołomiły, to niewątpliwie pozwoliły mi zderzyć się z brutalną prawdą o sobie, o swoich granicach, oczekiwaniach, zawiedzionych nadziejach, asertywności, której często uczymy się w najmniej spodziewanych momentach.

Wydarzyło się jednak coś po bardzo wielu latach, a dokładnie kilka tygodni temu, kiedy zapragnęłam wrócić do Chin. Wrócić na własnych warunkach i zetrzeć nieco niesmak jaki przez wiele lat mi pozostał. Chcę to zmienić! : )

Do takich samych wniosków, czyli chęci zmiany czegoś z przeszłości doszły także bohaterki pięknego filmu, który gorąco polecam każdej kobiecie. “The Joy Luck Club”*  to opowieść o bardzo ważnej relacji jaką jest relacja matki z córką. Relacja, która zaważy na całym życiu każdej z czterech bohaterek. Obraz ukazujący różne ścieżki i życiowe wybory bohaterek prowadzące  do punku z którego wydawałoby się, bardzo trudno się im wydostać. Można utknąć w martwym punkcie lub można spróbować znaleźć wyjście i aby to zrobić, każda z głównych postaci musi wyruszyć w drogę. W drogę ku swojej matce. Każda z tych podróży jest bolesna i bardzo trudna dla bohaterek, jednak każda z nich przynosi ukojenie i stanowi źródło rozwiązania własnych problemów. Osiem kobiet, matka i córka, dwa pokolenia. Córki urodzone i wychowane w Kalifornii i matki, które przyszły na świat i dorastały w Chinach. Cztery różne historie, ale tak bardzo podobne podróże. Ważne jest jednak, abyśmy nie pomyliły dróg, bo w tej podróży to my udajemy się do matki, do jej domu, do jej młodości, do jej początku i tam jest więcej niż nam się wydaje. Tam jest miłość, dom, praca, tam są dzieci, tam jesteś też Ty, tam jest wszystko co możesz lepiej zrozumieć i zaakceptować. Jednak pamiętaj, że to nie są Twoje wybory i decyzje i to nie Twoje życie, ale życie Twojej mamy, dzięki której jesteś na świecie, to wystarczająco dużo, by czuć wdzięczność i móc spokojnie podążać własną drogą.

Ja zanim raz jeszcze wybiorę się w podróż do Chin, wybieram się w tę o wiele ważniejszą. W tę najważniejszą. W podróż do korzeni. Wdrapuję się na moje drzewo genealogiczne i obserwuję pokolenia wstecz. Przyglądam się tym razem jednak wyłącznie kobietom i szukam podobieństw. Szybko okazuje się, że figurę mam po babci, włosy i cerę po drugiej babci, oczy po mamie : ) Trudniej przychodzi mi dotarcie do cech charakteru, które noszę. Wybieram się jednak w sentymentalną podróż do przeszłości i po wielu łzach wiem, że jestem zbiorem Ich wszystkich. Wszystkich kobiet w mojej rodzinie. Tych poznanych bardzo dobrze, ale także tych, których nawet nie miałam okazji poznać, a które były i żyją teraz w mojej pamięci. Każda inna, a tak bliska i koniec końców bardzo podobna do mnie, ale nie w całości. Każda z kobiet w mojej rodzinie ma miejsce we mnie. Każda z nich oddała mi jakąś część siebie, czasem najlepszą, czasem trudną i bolesną. Dotarcie do każdej części mnie pozwala mi bardzo dobrze zrozumieć własne wybory, ale także to z czym długo walczyłam lub przeciwko czemu się buntowałam. Tak tworzyłam i wciąż tworzę siebie.

Dzisiaj jednak wiem, że wpływ na mnie mają nie tylko kobiety z mojej rodziny, ale także wszystkie ważne kobiety, jakie poznałam i które mam nadzieję nadal spotykać na swej drodze. Kobiety, które potrafią dzielić się swoimi doświadczeniami i przepisami na pyszne potrawy : ) Kobiety, które mogę określić mianem nauczycielek, powierniczek, przyjaciółek. Kobiety z którymi rozumiem się bez słów. Są jak odbicie w lustrze w którym pozwalają Ci się na chwilę przejrzeć. Spotkania z takimi kobietami to nie są rozmowy o wszystkim i o niczym zanim kawa wystygnie. Te spotkania są na wagę złota, wnoszą tak wiele, zmieniają nas i inspirują, ale niestety takie spotkania są ograniczone. Spotkać taką kobietę na swojej drodze to skarb.

Jest takie powiedzenie, że bratnie dusze spotykamy na swojej drodze tylko na chwilę. Uczą nas czegoś bardzo ważnego o nas samych, po czym odchodzą. Wydaje się to smutne, bo jak poznasz kogoś, kto rozumie Twoje myśli, chcesz mieć tę osobę blisko. Inne przysłowie mówi jednak, aby nie płakać, że coś się skończyło, ale cieszyć się, że się w ogóle przydarzyło. Dlatego jestem wdzięczna i szczęśliwa, że mam wokół siebie cudowne kobiety od których mogę się uczyć i które mnie inspirują.

Dziękuję, że mogłam Was poznać!

PS. Mamo, będę w niedzielę na obiad! <3 Dziękuję!

* The Joy Luck Club – film z 1993 roku w reżyserii Wayne Wang na podstawie powieści o tym samym tytule autorstwa Amy Tan z 1989 roku.

D.