Poszukując japońskich inspiracji nie mogłabym nie odwiedzić Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Miejsce ufundowane przez Andrzeja Wajdę w 1994 roku jako Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, a od roku 2007 działa jako placówka muzealna, przyjmując ostateczną nazwę Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. 

To miejsce jest fascynujące i bardzo inspirujące. Już sama bryła budynku zaprojektowana przez japońskiego architekta Arata Isozaki przywodzi na myśl japońskie fale, które są nieodzownym elementem sztuki japońskiej. Fale nawiązują także do brzegu Wisły nieopodal której znajduje się muzeum. Mamy zatem piękny polsko-japoński aliaż. Polsko-japońskich połączeń jest jednak znacznie więcej.

Dlaczego muzeum nosi nazwę Manggha?

Otóż dzięki wybitnemu kuratorowi sztuki i kolekcjonerowi Feliksowi Jasieńskiemu. Jasieński był niesamowicie cenionym i wpływowym mecenasem sztuki, którego bardzo fascynowała twórczość japońskiego malarza Hokusai Katsushiki. Hokusai, wybitny japoński malarz (bardzo słynny obraz “Wielka fala w Kanagawie”) był twórcą drzeworytów, a jego 15-tomowa seria nosi nazwę Manga. 

Feliks Jasieński w 1902 roku wydał zbiór esejów zatytułowanych “Manggha” inspirowanych drzeworytami, samemu przyjmując pseudonim Manggha. 

Większą część swojej kolekcji sztuki, w tym kolekcję japońską podarował Muzeum Narodowemu w Krakowie. Obecnie zbiory Feliksa Manggha Jasieńskiego znajdują się właśnie w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. 

Muzeum podzielone jest na dwie części. Nazywam je przeszłość i teraźniejszość, lub mrok i jasność. Bardzo podoba mi się ten rozłam pomiędzy częścią ciemną, a jasną, pokazującą kontrast Japonii, z jednej strony z niezwykłą historią, tradycją i ogrodem zen, a z drugiej szybką i zmienną technologią i nowoczesnością. Ten paradoks i liczne skrajności fascynują i sprawiają, że jeszcze mocniej chcę odczuć go podczas podróży do Japonii. 

Japońskimi drzeworytami inspirowała się także sama Wisława Szymborska, której wierz “Ludzie na moście” ma wiele ukrytych metafor do Japonii.

Polecam Wam bardzo gorąco wybranie się do Muzeum Manggha, które mnie osobiście zachwyciło. Jestem oczarowana. Zanim wybierzecie się do Muzeum przenieście się już teraz do samej Japonii dzięki najlepszemu sposobie transportu w czasie, jakim jest poezja. “Ludzie na moście” wybitnej Wisławy Szymborskiej.

Ludzie na moście

Dziwna planeta i dziwni na niej ludzie.

Ulegają czasowi, ale nie chcą go uznać.

Mają sposoby, żeby swój sprzeciw wyrazić.

Robią obrazki jak na przykład ten:

Nic szczególnego na pierwszy rzut oka.

Widać wodę.

Widać jeden z jej brzegów.

Widać czółno mozolnie płynące pod prąd.

Widać nad wodą most i widać ludzi na moście.

Ludzie wyraźnie przyśpieszają kroku,

bo właśnie z ciemnej chmury

zaczął deszcz ostro zacinać.

Cała rzecz w tym, że nic nie dzieje się dalej.

Chmura nie zmienia barwy ani kształtu.

Deszcz ani się nie wzmaga, ani nie ustaje.

Czółno płynie bez ruchu.

Ludzie na moście biegną

ściśle tam, co przed chwilą.

Trudno tu obejść się bez komentarza:

To nie jest wcale obrazek niewinny.

Zatrzymano tu czas.

Przestano liczyć się z prawami jego.

Pozbawiono go wpływu na rozwój wypadków.

Zlekceważono go i znieważono.

Za sprawą buntownika

jakiegoś Hiroshige Utagawy,

(istoty, która zresztą

dawno i jak należy minęła),

czas potknął się i upadł.

Może to tylko psota bez znaczenia,

wybryk na skalę paru zaledwie galaktyk,

na wszelki jednak wypadek

dodajmy, co następuje:

Bywa tu w dobrym tonie

wysoko sobie cenić ten obrazek,

zachwycać się nim i wzruszać od pokoleń.

Są tacy, którym i to nie wystarcza.

Słyszą nawet szum deszczu,

czują chłód kropel na karkach i plecach,

patrzą na most i ludzi,

jakby widzieli tam siebie,

w tym samym biegu nigdy nie dobiegającym

drogą bez końca, wiecznie do odbycia

i wierzą w swoim zuchwalstwie,

że tak jest rzeczywiście.