Od początku września w amerykańskich sklepach pojawiły się dekoracje na Halloween. Sklepowe półki uginały się od słodkości, które specjalnie na tę okazję otrzymały nowe opakowania. Reklamy w telewizji przybrały wydźwięk zbliżającego się święta, a w kinach pojawiło się sporo premier strasznych filmów. Gorączka Halloween opanowała niemal wszystkich i wszystko.

Muszę przyznać, że sprawiło mi ogromną frajdę obserwowanie mieszkańców szykujących się do obchodów tego święta. Już we wrześniu pojawiały się pajęczyny, które z dnia na dzień zaczęły oplatać coraz więcej miejsc. Halloween dało się odczuć na każdym kroku i nie znalazłam ani jednej osoby, której by się to nie podobało.

Miasteczko pomału staje się jak z bajki chociaż jest to bajka momentami nieco straszna ; ) to jednak nikt się nie boi. Całe rodziny starannie wymyślają kostiumy na ten dzień i nic nie jest przypadkowe. Wśród dzieci panuje moda na księżniczki i super-bohaterów, ale można spotkać także małych wampirków ; )  Jestem pod ogromnym wrażeniem przygotowań i ilości pracy, kreatywności i fantazji jaką wkładają mieszkańcy w obchody tego święta.

Moje Halloween zaczyna się przed 8 rano kiedy to jadąc do szkoły mijam pogromcę duchów (ufff przynajmniej wiem, że mamy na ten dzień zapewnioną porządną ochronę ; ) ). Z samochodu przede mną z bagażnika wystaje ręka z obdartej koszuli, a na światłach dostaję pozdrowienia z sąsiedniego auta od samego hrabiego draculi ; ) Tego dnia w ulubionej kawiarni kawę serwuje myszka miki, a wieczorem inne napoje rozdaje czarownica ; ) Muszę przyznać, że bardzo mnie to rozbawiło i cały dzień był bardzo pozytywny i radosny. Najlepsze oczywiście zostało na wieczór, kiedy wraz z wybiciem “dobranocki” dzieciaki i nie tylko ; ) wychodzą na ulicę w poszukiwaniu cukierków. Kolejki do domów są ogromne i nikt nie siedzi w domu w oczekiwaniu na dzwonek do drzwi. Gospodarze są bardzo dobrze przygotowani i już na werandach czekają na swoich małych gości obdarowując ich hojnie przeróżnymi słodkościami.

Moje wrażenia z Halloween są wspaniałe i długo będę wspominać ten jakże inny od wszystkich wieczór, może także dlatego, że po powrocie do domu daję się namówić znajomym na wspólne oglądanie horroru i to jest jedyny punkt tego dnia, kiedy odczuwałam strach ; )

Przez ostatnie dwa miesiące, bo tyle trwały tutaj przygotowania do Halloween pytam mieszkańców o ich opinie na temat tego święta. Jak się okazuje o Halloween niewiele wiedzą także sami Amerykanie, dla których ten dzień jest najlepszą okazją do spędzenia go w gronie najbliższych i rodziny, ale na pytania skąd to zamiłowanie do przebierania i skąd pomysł na zbieranie cukierków i dlaczego na każdym kroku widzimy czarownice, koty, szkielety i pająki nie każdy potrafi mi odpowiedzieć. Mam jednak niepowtarzalną okazję uczestniczyć w międzynarodowym spotkaniu dotyczącym właśnie Halloween i właśnie na nim dowiem się najwięcej. Moja szkoła, do której uczęszczam także przyjdzie mi z pomocą fundując nam wykład na temat tradycji i symboli Halloween. Tak więc, całą prawdę, co? gdzie? i dlaczego?, poznaję dzięki mojej fantastycznej nauczycielce oraz od osoby, która rozwiewa moje wszelkie wątpliwości jakoby Halloween było czymś złym – od Pastora. No, dobrze stare opowieści i legendy są nieco straszne, ale od czasów Celtów minęło ponad 2000 lat, więc trochę się od tego czasu zmieniło na świecie ; )

Święto wywodzi się z Europy, a dokładnie z Irlandii, którą 2000 lat temu zamieszkiwali Celtowie. To oni wierzyli, iż wraz z końcem lata i ostatnimi zbiorami nastaje czas troski o dalszy byt i zdrowie spowodowane zimową porą niosącą chłód i głód. Zaczęto celebrować “ostatni dzień lata” zwany Samhain lub Harvest i był to ten jeden dzień w roku (31.10 był ostatnim dniem roku w celtyckim kalendarzu), gdy wierzono, iż świat żywych miesza się ze światem zmarłych. Wierzono, iż tego dnia pojawiają się duchy chcące odpokutować swoje przewinienia. Palono ogniska, aby odpędzić duchy złe, a przyciągnąć te dobre. Ludzie przebierali się za zjawy i duchy, aby złe duchy nie poznały ich biorąc ich także za zjawy. Przed domy wystawiano owoce i napoje jako podarunki dla zmarłych, by ominęły ich domy. Zanim święto przybrało nazwę Halloween, nazywało się Hallow’s Eve, czyli Wigilia Wszystkich Świętych.

Czy komuś się to podoba, czy nie pozostawiam pod osobiste rozważania. Mimo, iż co roku obchodzę Dzień Wszystkich Świętych, które dla mnie jest czasem głębokiej refleksji, to jednak nie przeszkadza mi to w obserwowaniu bardzo radosnego Halloween. Sama jednak nie obchodzę tego święta, bo po prostu nie wychowałam się w takiej tradycji. Nie znaczy to jednak, że nie szanuję wszystkich tych, którzy to święto celebrują. Moje pierwsze Halloween mogę podsumować słowami: fajnie było! ; )