Zawsze podziwiałam osoby, które same pieką chleb. Przygotowują zakwas. Ciasto zostawiają pod śnieżnobiałą serwetką do wyrośnięcia na całą noc. Następnego dnia budzą się o świcie i biegną w radosnych podskokach upiec świeży bochenek chleba. Uwielbiałam zaczytywać się w takich historiach. Twoi domownicy jeszcze śpią, a Ty niczym perfekcyjna pani domu wyspana i radosna pieczesz chleb dla swoich bliskich. Piękny obrazek, myślałam wyobrażając sobie ten zapach i pierwszy kęs jeszcze ciepłego chleba. Ja też tak chcę! Chcę biec w radosnych podskokach : )

Piękny obrazek, ale dla mnie zupełnie nierealny. Bo przecież nie umiem piec chleba i przecież wstanie o świcie w nastroju na pieczenie czegokolwiek graniczy u mnie z cudem. Co więcej wstanie o świcie i wybranie się do piekarni to dla mnie nie lada wyczyn. A co dopiero pieczenie chleba samej. No cóż może i kiedyś aspirowałam do zostania perfekcyjną panią domu, ale mi przeszło ; ) Postanowiłam zadowolić siebie i innych mianem całkiem dobrej pani domu, która zrobi naleśniki na śniadanie i upiecze ciasto na niedzielę, ale już na święta bardzo chętnie skorzystam ze wsparcia firmy cateringowej lub moich cudownych mam, które zdecydowanie są bardziej perfekcyjne ode mnie.

Nie będę jednak dla siebie zbyt surowa, coś tam w kuchni zrobić potrafię i naprawdę uwielbiam gotować, a że raz wyjdzie lepiej, a raz mniej lepiej ; ) to sprawa totalnie drugorzędna. Dopóki moi podopieczni głaszczą się po brzuchach i proszą o dokładkę sprawia mi to ogromną frajdę.

Przychodzi jednak dzień kiedy chęć upieczenia samodzielnie chleba bierze nade mną górę (a może to po prostu zwiększony smak na węglowodany)  i zamierzam zafundować sobie i swoim bliskim ten piękny obrazek któregoś poranka i zaskoczyć wszystkich, a przede wszystkim siebie, pachnącym chlebem. W końcu od czego mam budzik, może jakoś wstanę  ; )

Moja staroświecka dusza szuka jednak drogi do osiągnięcia tego celu u podstaw. Nie dla mnie internetowa skarbnica wiedzy. Chcę nauczyć się tej sztuki u najlepszych. Udaję się na warsztaty kulinarne a co : ) jak już mam piec to ma to być chleb jak marzenie : ) Eliza Mórawska wita nas uśmiechem i solidną garścią wskazówek co zrobić, aby chleb był smaczny, chrupiący, do tego piękny i aby pachniał tak, że niezbędna będzie serwetka ocierająca spływającą po brodzie ślinkę. Tego dnia piekę jak szalona. Piekę drożdżówki z jabłkami. Piekę cynamonowe warkocze. Bagietki z makiem. Wreszcie piekę chleb! Uczymy się wypieków drożdżowych, więc na pachnący bochenek nie trzeba długo czekać. Dostrzegam dużą szansę, że obrazek, którym zdążyłam się tak wiele razy nakarmić jedynie oczami, stanie się także moją organoleptyczną codziennością.

*

I have always admired people who baked bread themselves. They prepare the sourdough. After few days, they leave the dough under a snow-white napkin to rise all night. The next day they wake up at dawn and run happily to the kitchen to bake a fresh loaf of bread. I loved to read such stories. Your household is still asleep, and you, like a perfect lady of the house, are soaked and joyful, you bake bread for your loved ones. I pictured this scene in my mind when I was thinking of this beautiful scent and the first bite of a warm bread. I want that! I want to run happily to my kitchen:)

Beautiful picture, but for me completely unreal. Because I can not bake bread and getting up at dawn in the mood to bake anything would be a miracle. What’s more, getting up at dawn and going to the bakery to buy a bread is a great feat for me. Not mentioning baking bread by myself. Well, maybe at some point of time I aspired to be the perfect lady of the house, but it’s over; I decided to please myself and others as a pretty good housewife who would make pancakes for breakfast and bake a cake for Sunday, but for holidays I would very much like to buy a catered food or ask for a help of my wonderful mother or mother-in-law who are definitely more perfect than me.

I will not be too strict for myself, I can cook something and I really love cooking, and sometimes it’s better, and sometimes worse;) This is a totally secondary issue. Cooking makes me very happy, as long as my guests are stroking their bellies and asking for more.

But finally, a day has come when the desire to bake the bread took over me (or maybe it’s just a bigger need of carbohydrates). I’m going to treat myself and my loved ones with this beautiful picture in the morning and surprise everyone and especially myself with delicious bread. In the end, what is an alarm clock for, maybe somehow I’ll get up ; )

However, my old-fashioned soul is looking for a way to achieve this from the very beginning. Internet’s knowledge is not for me. I want to learn this art from the best. I attend the cooking workshop to learn how to bake a perfect bread : ) Eliza Mórawska greets us, she smiles and gives a handful of tips on how to make the bread tasty, crunchy, beautiful and so aromatic and yummy. That day I bake like crazy. I bake apple buns, cinnamon sticks, baguettes with poppy seeds. Finally, I bake a bread! We use yeast, so we do not have to wait long for an aromatic loaf of bread. I see a great chance that the image, which I have so many times pictured in my mind will finally materialize.

Mojego entuzjazmu nie obniża nawet fakt jak mój chleb wygląda ; ) hmmm tak mu się trochę urosło jakoś mniej fotogenicznie ; ) Ale to mój pierwszy chleb, pachnie jak szalony, a smakuje wybornie i najchętniej zjadłabym cały bochenek na raz. Jestem dumna!

*

My enthusiasm is not reduced even though my bread does not look exactly as I imagined ; ) Hmmm so it grew a little bit different than I expected ; ) But this is my first bread, it smells like crazy, and tastes good and I would most likely eat the whole loaf at once. I’m proud!

Żadne lekcje nie idą nigdy na marne. Wszystko czego się nauczymy przydaje nam się w najmniej spodziewanych momentach. Tak było z moim pobytem w Stanach, gdy szukając chleba idealnego wiedziałam już, że muszę go upiec sama. Tym razem porwałam się na nieco bardziej pracochłonny proces, ale tak bardzo brakuje mi tu zapachu i smaku chleba na zakwasie, że postanowiłam sama go upiec. Z pomocą przyszedł mi mój kolega Adam (pozdrawiam!) na którego przepisie bazowałam, ale musiałam go nieco zmodyfikować, bo pierwsze sztuki jakie upiekłam z powodzeniem mogłyby zastąpić kije bejsbolowe lub służyć jako domowej roboty młotek do wbijania gwoździ. Nigdy nie zapomnę miny mojego męża, kiedy patrzył na mnie nieco wystraszonym wzrokiem, gdy podsuwałam mu kolejny wypiek pełna nadziei prosząc „spróbuj kochanie, tym razem musi być super”. W jego oczach było wszystko, ogromna chęć, aby tym razem naprawdę był super, ale też – czy naprawdę muszę : ) Tak czy inaczej dzielnie próbował, a każde niepowodzenie zamienialiśmy na salwy śmiechu i wymyślanie coraz to nowszych zastosowań mojego wypieku ; )

Przyszedł jednak dzień, gdy czekając z wypiekami na twarzy na kolejną porcję chlebków poczułam zapach, który tak dobrze pamiętam. Oh oby tym razem wreszcie się udały myślałam wyjmując blaszki z pieca. Ku mej ogromnej radości udało mi się pokroić chlebek nie łamiąc przy tym noża i tego dnia jedliśmy kanapki przez cały dzień na milion sposobów : ) Ach to był piękny dzień! Mój piękny obrazek stał się rzeczywistością. Ten smak i zapach wynagrodził mi każdą nieudaną wcześniej próbę. Umiem więcej niż mi się zdaje, a to czy mi się coś uda zależy tylko od tego jak bardzo tego chcę : )

*

No lessons are ever going to be wasted. Everything we learn will be useful in the least expected moments. That was the case when I came to the US. When I was looking for a perfect bread I knew I had to bake it myself. This time I decided to use a more laborious recipe. I miss the smell and taste of sourdough bread so much that I decided to bake it myself. And my colleague Adam (greetings!) helped me a lot. He gave me the recipe, but I had to modify it a bit, because the first batch I baked could easily replace the baseball bat or serve as a homemade hammer. I will never forget my husband’s face when he looked at me with his begging eyes when I was giving him another batch and telling “Try baby, this time it must be good”. There was everything in his eyes : ) a great desire to eat a really delicious bread this time, but also a question if his teeth will survive again. Either way he bravely tried the bread, and every failure we turned into laughter and new ideas how to use my bakings ; )

But finally the day has come. While I was waiting for the next batch of breads I felt the smell that I remembered so well. Oh this time I finally managed to bake a good bread. To my great joy I managed to slice bread and we ate million of various sandwiches all day : ) Ah, that was a beautiful day! My beautiful picture became a reality. This taste and smell has rewarded me for every failed attempt before. I can do more than I expect, and my success depends only on how much I want it : )

Mój przepis na dwa chlebki:

Zakwas żytni (przygotowanie zakwasu 5-6 dni): do szklanego słoiczka wsypuję 5 łyżek mąki żytniej i dodaję 5 łyżek wody i zostawiam na 24h pod bawełnianą ściereczką. Kolejnego dnia dodaję 2 łyżki mąki i tyle samo łyżek wody. Każdego kolejnego dnia dodaję po 2 łyżki i 2 łyżki wody i tak przez 5-6 dni. Trzeciego dnia zakwas powinien już całkiem dobrze pracować pokazując pęcherzyki powietrza. Zakwas gotowy jest na 5-6 dzień.

Ciasto:

600g mąki żytniej (można także pomieszać mąki 300g mąki żytniej z 300g mąki pszennej)

500- 600 ml wody

łyżka soli

5-6 łyżek zakwasu żytniego

Wszystko mieszam dokładnie i wykładam ciasto do blaszek. Przykrywam blaszki folią i zostawiam na noc w lodówce do wyrośnięcia.

Pieczenie:

Gotowe ciasto w blaszkach po całej nocy wstawiam do nagrzanego do 240 stopni piekarnika na 15 minut. Po tym czasie zmniejszam temperaturę do 200 stopni i piekę ok 40 minut chlebki. Następnie wyjmuję chlebki z blaszki i pozwalam im jeszcze dopiec się ok 10-15 minut.

Smacznego!